Mariusz Niedbalski: Mecze u siebie musimy wygrywać

Trefl Sopot w niedzielny wieczór na własnym parkiecie zmierzy się z Energą Czarnymi Słupsk. - Czeka nas bardzo trudny mecz - podkreśla Mariusz Niedbalski, opiekun żółto-czarnych.

Sobotnie wyniki w Tauron Basket Lidze ułożyły się po myśli sopockiej drużyny. Z parkietu pokonane schodziły ekipy Polskiego Cukru Toruń i Anwilu Włocławek. Te drużyny bezpośrednio rywalizują z Treflem o udział w play-offach. W niedzielę zwycięstwo sopocian pozwoliłoby im odskoczyć na jedno oczko.

- Dla nas to szalenie istotny mecz z punktu widzenia play-offów. Mecze u siebie trzeba wygrywać, jeśli marzymy o grze w najlepszej ósemce - zaznacza Mariusz Niedbalski, opiekun Trefla Sopot.

[ad=rectangle]

Słupszczanie w ostatniej kolejce bardzo łatwo rozbili na własnym parkiecie Wilki Morskie Szczecin 82:50. Mariusz Niedbalski podkreśla fakt, że niedzielny rywal Trefla jest bardzo groźny w wielu aspektach koszykarskiego rzemiosła.

- Energa Czarni Słupsk to zupełnie inny zespół niż na początku sezonu. Doszedł Blassingame, Pasalić, Cesnauskis. Ci zawodnicy wprowadzili nową jakość. To są istotne zmiany. Tym bardziej, że zmienił się także szkoleniowiec. Słupszczanie grają coraz lepiej. To bardzo groźna drużyna, o czym mógł się ostatnio przekonać zespół Wilków Morskich. Szczecinianie zdobyli zaledwie 50 punktów. To o czymś świadczy. Robi wrażenie - ocenia Niedbalski.

W tygodniu opiekun Trefla nie miał łatwego zadania, ponieważ na treningu nie było dziesięciu zawodników. Problemy zdrowotne mieli Sarunas Vasiliauskas i Paweł Leończyk. - Zmagaliśmy się w tygodniu z problemami zdrowotnymi. Na dodatek młodzi zawodnicy brali udział w mistrzostwach Polski do lat 20. Musieliśmy sobie z tym poradzić. Co nas nie zabije, to nas wzmocni - mówi nam trener.

Mariusz Niedbalski, mimo że w minionych rozgrywkach był asystentem Dariusa Maskoliunasa, poprowadził drużynę do zwycięstwa nad Energą Czarnymi Słupsk w ćwierćfinale. Zastępował on litewskiego szkoleniowca w roli pierwszego trenera.

- Pamiętam tamto spotkanie w ćwierćfinale. Byłem asystentem Dariusa Maskoliunasa, a on nie mógł poprowadzić meczu i ja go zastąpiłem. Szczęśliwie się to wówczas dla nas zakończyło - zaznacza Niedbalski.

Źródło artykułu: