Kamil Łączyński kontuzji nabawił się podczas spotkania z AZS Koszalin. Uraz mięśnia czworogłowego uda okazał się na tyle poważny, że gracza zabrakło w starciu z Asseco Gdynia. Kutnianie poradzili sobie na trudnym terenie i wygrali w Gdynia Arena 82:73. Wówczas świetnie zaprezentowali się Patrik Auda i Kwamain Mitchell - obaj gracze zdobyli po 25 punktów.
[ad=rectangle]
Po tym spotkaniu kutnianie mieli dziesięć dni przerwy do następnego spotkania. Łączyński zdążył w tym czasie się wykurować. Przyjechał do Sopotu z drużyną i ma wystąpić w meczu z Treflem Sopot.
- Zrobiłem rezonans magnetyczny, na którym nic złego nie wyszło. Stwierdziłem, że trzeba zacisnąć zęby i ten ból "rozbiegać". Skoro nic badanie nie wykazało, żadnego naruszenia włókienek w mięśniach, to trzeba wyjść na trening i zasuwać. W tym tygodniu już normalnie trenowałem, ale wiadomo, że ten mięsień nie pracuje jeszcze tak, jak powinien. Do pełnej sprawności jeszcze mi trochę brakuje, ale w meczu na pewno wystąpię. Jednak trudno powiedzieć, ile minut na parkiecie spędzę. To zależy już od trenera. Na dzień dzisiejszy jestem gotowy do gry w 85 procentach - mówi nam Łączyński.