25-letni James Harden po raz kolejny wspiął się na wyżyny. Całkiem niedawno, bo w drugiej połowie podczas meczu z Denver Nuggets, zdobył 50 punktów. Tym razem udało mu się jeszcze poprawić ten wynik, co wynikało z jeszcze lepszej skuteczności lidera Rakiet.
Harden trafił aż 8 z 9 rzutów za 3, a ogółem aż 16 z 25 rzutów z gry. Do tego zbierał (8 zbiórek), asystował (6 asyst), przechwytywał (3 przechwyty). Nie był bezbłędny (7 strat), ale generalnie nie można tego ująć inaczej niż genialny występ. Zwłaszcza że jego zespół zdołał wygrać u siebie z Kings.
[ad=rectangle]
Drużyna z Sacramento dzielnie walczyła. W ataku nie brakowało jej opcji, ale na pierwszym planie był DeMarcus Cousins. 24-letni koszykarz zaliczył triple-double, bo oprócz 24 punktów uzbierał jeszcze 21 zbiórek i 10 asyst. Poza tym na jego koncie było 6 bloków, 3 przechwyty, ale również 5 strat.
Królowie długo stawiali opór i w czwartej kwarcie zdołała nawet znacząco się zbliżyć do ekipy z Houston. Niespełna sześć minut przed końcem spotkania było 104:102 dla gospodarzy, lecz w końcówce gracze George'a Karla nie potrafili zatrzymać Hardena.
Sporo emocji było w meczu OKC z Mavericks. Przede wszystkim z uwagi na dwie gwiazdy - Russella Westbrooka i Dirka Nowitzkiego. Pierwszy z wymienionych zaliczył już dziesiąte w tym sezonie triple-double, drugi jako siódmy koszykarz w historii przekroczył granicę 28 tysięcy zdobytych punktów w karierze.
Wróćmy jednak do spotkania. Oba zespoły zostawiły obronę poza boiskiem i skupiły się na grze ofensywnej. W strzelaninie lepsi okazali się goście, którzy mieli po prostu lepiej zbilansowaną kadrę. Wszyscy podstawowi koszykarze zagrali na solidnym poziomie. Żaden nie miał większych trudności ze skutecznością, co musiało mieć przełożenie na zespół.
I tak też się stało. Grzmot miał co prawda czterech świetnie dysponowanych koszykarzy, w tym nieoczekiwanie Anthony'ego Morrowa (aż 32 "oczka"), ale mimo to nie zdołał pokonać Mavs, którzy w ostatnich minutach zdołali się wybronić.
Wspomniany wcześniej Westbrook do 31 punktów dopisał jeszcze po 11 zbiórek i asyst. Niemiec natomiast zdobył 18 punktów, trafiając 8 z 17 rzutów z gry.
Po znakomitym finiszu po zwycięstwo sięgnęli też gracze Clippers. Drużyna z Los Angeles była w trudnej sytuacji po pierwszej połowie, bo przegrywała dość wyraźnie. W drugiej części spotkania zawodnicy Doca Riversa byli jednak skuteczniejsi i rzucili aż 71 punktów. To wystarczyło, aby dopaść na finiszu PTB i ostatecznie wygrać na wyjeździe!
Tego triumfu nie byłoby bez Chrisa Paula. Rozgrywający Clippers nie tylko znakomicie dogrywał partnerom (aż 17 asyst!), ale przede wszystkim fantastycznie rzucał. Trafił 13 z 21 rzutów z gry, w tym 5 z 9 za 3. Poza tym był bezbłędny na linii rzutów wolnych (10/10), w efekcie powiększył swoje i teamu konto aż o 41 punktów.
Paul mógł też liczyć na wsparcie Blake'a Griffina, J.J. Redicka oraz DeAndre Jordana. Można powiedzieć, że to właśnie ten kwartet rozpracował Trail Blazers. Gospodarze mogą sobie jedynie pluć w brodę, iż w końcówce nie potrafili dotrzymać kroku graczom z Miasta Aniołów. Najskuteczniejszy w drużynie Terry'ego Stotsa był LaMarcus Aldridge, autor 29 punktów (10/22 z gry).
Charlotte Hornets - Detroit Pistons 102:78 (33:25, 23:20, 17:17, 29:16)
(Marvin Williams 18, Walker 17, Henderson 14, Maurice Williams 13, Hairston 12, Jefferson 11 - Meeks 15, Drummond 13, Tolliver 10)
Orlando Magic - San Antonio Spurs 91:103 (19:23, 21:29, 20:30, 31:21)
(Oladipo 24, Harris 18, Vucević 16, Payton 14 - Baynes 18, Ginobili 13, Belinelli 12, Diaw 11, Leonard 10)
Boston Celtics - Indiana Pacers 100:87 (22:16, 28:23, 18:23, 32:25)
(Zeller 19, Ołynyk 19, Turner 13, Crowder 13, Bradley 11 - Hill 21, Stuckey 16, Miles 12, West 10)
New York Knicks - Brooklyn Nets 98:100 (21:30, 32:28, 18:27, 27:15)
(Bargnani 22, Early 14, Ledo 13, Galloway 13, Acy 12 - Williams 26, Lopez 18, Brown 14, Young 12)
Houston Rockets - Sacramento Kings 115:111 (35:25, 23:30, 39:31, 18:25)
(Harden 51, Ariza 22, Jones 16 - Cousins 24, Casspi 18, Thomspon 16, McLemore 14, McCallum 14, Landry 10, Williams 10)
Milwaukee Bucks - Chicago Bulls 95:91 (20:25, 28:23, 22:26, 25:17)
(Carter-Williams 21, Ilyasova 16, Middleton 14, Mayo 13, Henson 11, Antetokounmpo 11 - Butler 25, Gasol 14, Gibson 12, Dunleavy 11, Brooks 11)
Minnesota Timberwolves - Toronto Raptors 99:113 (27:31, 19:29, 23:26, 30:27)
(Wiggins 25, LaVine 22, Budinger 19, Hamilton 13 - Williams 18, DeRozan 17, Ross 16, Valanciunas 15, Vasquez 14, Johnson 13, Hansbrough 10)
Oklahoma City Thunder - Dallas Mavericks 131:135 (25:28, 38:38, 38:35, 30:34)
(Morrow 32, Westbrook 31, Kanter 30, Waiters 19 - Ellis 26, Parsons 22, Nowitzki 18, Stoudemire 18, Chandler 14, Aminu 12, Rondo 10)
Utah Jazz - Denver Nuggets 98:84 (22:29, 32:13, 27:17, 17:25)
(Gobert 20, Favors 19, Hayward 13, Ingles 12, Burke 12 - Faried 19, Lawson 15, Barton 13)
Portland Trail Blazers - Los Angeles Clippers 122:126 (33:26, 35:29, 24:30, 30:41)
(Aldridge 29, Batum 21, Lillard 18, Afflalo 14, Mc Collum 13 - Paul 41, Redick 25, Griffin 24, Jordan 13)
Los Angeles Lakers - New Orleans Pelicans 92:113 (31:29, 18:31, 21:30, 22:23)
(Clarkson 18, Black 16, Kelly 12, Ellington 11, Hill 10, Lin 10 - Davis 20, Cole 17, Anderson 17, Evans 16, Gordon 10, Pondexter 10)
P.S. Trochę szkoda, rzucić 131pkt...i przegrać.