Myles McKay: Kawał dobrej roboty
- Wiedzieliśmy, że Anwil ma problemy kadrowe, ale to nie miało żadnego znaczenia. Wygraliśmy i po prostu zrobiliśmy kawał dobrej roboty - powiedział Myles McKay po wygranej we Włocławku.
Amerykanin rzucił 24 punkty (8/14 z gry), wymusił siedem przewinień, zebrał sześć piłek i miał trzy asysty. Niski skrzydłowy przez cały mecz rywalizował z liderem Anwilu, Chasem Simonem, który również rzucił 24 oczka, ale optycznie wypadł słabiej od zawodnika drużyny gości.
- Jesteśmy profesjonalistami, każdy z nas chce zwycięstwa swojego zespołu. Czy rywalizowaliśmy na punkty? Nie, nie powiedziałbym. Po prostu ja chciałem poprowadzić MKS do wygranej, a Chase robił wszystko, by wygrał Anwil - opowiadał McKay.
Wygrywając z Anwilem w Hali Mistrzów, dąbrowianie zwyciężyli 10. raz w sezonie. Tym samym, obie drużyny mają obecnie ten sam bilans (10-16), ale gdyby zakończył się dziś, beniaminek byłby wyżej w tabeli ze względu na korzystniejszy wynik spotkań bezpośrednich (w Dąbrowie MKS przegrał 74:85).
- Myślę, że zagraliśmy skutecznie w defensywie. Nie pozwoliliśmy Anwilowi rozwinąć skrzydeł, uniemożliwiliśmy im zdobywanie punktów zza łuku, a dodatkowo: wygraliśmy zbiórki, mieliśmy więcej asyst i mniej strat. Oczywiście, popełniliśmy błędy, ale ogółem zagraliśmy dobry mecz - zakończył McKay.
Trwa czarna seria Anwilu. Kolejny beniaminek lepszy od Rottweilerów