Jarosławianie po serii klęsk upatrywali w meczu z "Czarnymi Koszulami" odrodzenia. Faktycznie spotkanie to pokazało, że Znicz chyba zaczyna małymi kroczkami wychodzić z dołka. Pocieszenie to dla kibiców żadne, ponieważ ich ulubieńcy doznali dziesiątej już porażki z rzędu.
Pierwsza kwarta bez wątpienia należała do miejscowych, którzy dobrą grą obronną i konsekwencją w ataku odskakiwali rywalom. Po celnej "trójce" Branduna Hughesa po 2. minutach gry prowadzili 8:2. Goście robili co tylko w ich mocy i jedynie rzuty z dystansu Przemysława Frasunkiewicza i Grega Harringtona pozwoliły zbliżyć się do Znicza po 7. minutach gry na 3. punkty (15:12). Końcówka kwarty jednak ponownie należała do gospodarzy którzy głównie za sprawą Grady Reynoldsa po 10. minutach gry prowadzili 23:16.
Druga kwarta ponownie rozpoczęła się od dominacji miejscowych. Dobrze rozpoczął młodzieżowiec Bartosz Diduszko trafiając z pół dystansu, a z zza lini 6.25 odpalił Marek Miszczuk. Po tym dobrym kawałku koszykówki w wykonaniu Znicza, coś się w nich zablokowało. Przez 4 minuty nie potrafili zakończyć akcji zdobyczą punktową i gdyby nie wcześniej wypracowana przewaga, Polonia niebezpiecznie zbliżyła by się do podopiecznych Dariusza Szczubiała, która w odstępie tych minut zmalała do 8. punktów (30:22). Na reakcję trenera gospodarzy nie trzeba było długo czekać i poprosił o przerwę na żądanie. Po krótkiej reprymendzie Jarosławianie ponownie wrócili na swój właściwy tor i schodzili na długa przerwę prowadząc 45:34.
Przedostatnia odsłona meczu tym razem należała całkowicie do przyjezdnych, a raczej do Michaela Ansley`a, który w tej kwarcie uzbierał 11 punktów. Rozpoczęło się jednak po myśli Znicza. Tomasz Celej dwukrotnie celnie trafił z linii rzutów wolnych, a jednym celnym popisał się Grady Reynolds. Od tego momentu prym wiedli już koszykarze Polonii, po 5. minutach gry tej części meczu przegrywając już tylko 46:50, a chwilę później wychodząc na jednopunktowe prowadzenie 52:51. W samej końcówce rzut z obwodu Quintona Dey`a i akcja podkoszowa Vitalija Kovalenki sprawiły, że jarosławski team ponownie prowadził 56:54.
Ostatnia część spotkania zwiastowała wielką nerwówkę i wielkie emocje. Tak też i było. Czwartą kwartę "trójką" otworzył Frasunkiewicz, a po krótkiej chwili ten sam wyczyn skopiował Tommy Adams i Polonia po 120 sekundach prowadziła 62:58. Odpowiedź miejscowych była natychmiastowa. Dwukrotnie skutecznymi akcjami podkoszowymi popisał się Reynolds i na tablicy świetlnej widniał wynik remisowy (62:62). Gracze z Warszawy nie dawali jednak za wygraną i wspomniany wyżej duet Frasunkiweicz - Adams zrobił to samo co 3. minuty wcześniej. Zawodnicy Znicza szybko jednak ponownie odrobili straty i na 3. minuty przed ostatnia syrena doszli rywali (68:68) i tym samym popisali się na 18. sekund przed końcem meczu (74:74), a piłka należała do gości. Gdy zegar znajdujący się na hali wskazywał 4.8. sekundy do zakończenia spotkania, faulowany został Greg Harrington w konsekwencji czego stanął na linii rzutów wolnych i połowicznie wykonał swoje zadanie. Jarosławianie przez niecałe 5. sekund nie potrafili zakończyć akcji skutecznie i z wygranej cieszyli się zawodnicy ze stolicy wygrywając 75:74.
Sokołów Znicz Jarosław - Polonia Warszawa 74:75 (23:16, 22:18, 11:20, 18:21)
Sokołów: Grady Reynolds 22, Brandun Hughes 13, Tomasz Celej 10, Quinton Day 9, Chad Timberlake 5, Witalij Kowalenko 5, Ross Nelthev 5, Marek Miszczuk 3, Bartosz Diduszko 2, Artur Mikołajko 0, Kamil Nowak 0.
Polonia Warszawa: Michael Ansley 22, Greg Harrington 17, Przemysław Frasunkiewicz 12, Tommy Adams 9, Kevin Johnson 7, Mariusz Bacik 4, Hubert Radke 2, Marcin Nowakowski 2, Michał Przybylski 0.