NBA: Kolejny świetny występ Curry'ego, Jazzmani wygrali z PTB

Stephen Curry nie zawiódł i poprowadził Golden State Warriors do kolejnego zwycięstwa. Do niespodzianki doszło w Portland, bo Trail Blazers przegrali u siebie z Utah Jazz.

Lider Warriors po raz kolejny potwierdził, że w tym sezonie jest w znakomitej dyspozycji. Tym razem świetnie spisał się w starciu z Leśnymi Wilkami. 27-letni zawodnik zdobył aż 34 punkty, notując również 4 zbiórki, 7 asyst i 4 przechwyty. Do tego jego skuteczność była na solidnym poziomie (11/21 z gry i 5/11 za 3 oraz 7/8 z linii rzutów wolnych).
[ad=rectangle]
Stephen Curry mógł też liczyć na spore wsparcie, bo dobrze spisali się również Klay Thompson, Harrison Barnes czy Draymond Green. Dwaj ostatni zaliczyli double-double, bo do 13 punktów dołożyli jeszcze odpowiednio 12 i 14 zebranych piłek. Nic dziwnego, że Wojownicy nie mieli większych trudności z pokonaniem swojego przeciwnika.

Drużyna z Minnesoty jedynie w pierwszej kwarcie potrafiła zagrać na wysokiej skuteczności. W kolejnych dwóch odsłonach wyraźnie uległa już najlepszej ekipie NBA w tym sezonie (Timberwolves przegrali drugą i trzecią partię w sumie 38:58). Goście nie dawali za wygraną i napędzili trochę strachu GSW, ale w gruncie rzeczy zwycięstwo było poza ich zasięgiem.

W zespole Leśnych Wilków zdecydowanie najlepiej spisał się Zach LaVine, który zdobył najwięcej punktów w całym meczu. 20-letni koszykarz uzbierał 37 "oczek" (13/21 z gry i 5/5 rzuty osobiste) oraz uzbierał 9 zbiórek i 4 asysty. Generalnie był to świetny mecz w jego wykonaniu, ale nie udało mu się poprowadzić swojej drużyny do wygranej.

Do niespodzianki doszło w Portland. Trail Blazers byli co prawda osłabieni (grali bez LaMarcusa Aldridge'a), ale w lepszej sytuacji kadrowej wcali nie byli Jazzmani, u których zabrakło Derricka Favorsa i Gordona Haywarda, czyli dwóch bardzo ważnych ogniw.

Pod ich nieobecność znakomite liczby wykręcił Trevor Booker, który osiągnął zresztą rekord kariery. 27-letni skrzydłowy trafił aż 12 z 15 rzutów z gry i był bezbłędny na dystansie (4/4), w efekcie uzbierał w całym spotkaniu aż 36 "oczek". W dodatku otarł się o double-double, ale zabrakło mu do pełni szczęścia jednej zbiórki.

Sęk w tym, że to wcale nie podstawowi zawodnicy przechylili szalę na korzyść teamu z Salt Lake City. Udało się to przy sporej pomocy zmienników. Rezerwowi Jazzmani wypadli naprawdę solidnie. Nie wszyscy powalali swoją skutecznością, ale kiedy oni przebywali na parkiecie, to zespół automatycznie funkcjonował znacznie lepiej.

Wygrana przyjezdnym wcale nie przyszła tak łatwo. PTB walczyło i nie odpuszczało do ostatnich minut. Jeszcze 2,5 minuty przed końcem konfrontacji był remis 101:101, ale w końcówce zdecydowanie lepiej spisali się gracze Utah, a zwłaszcza Booker, który przypieczętował triumf.

Liderem Trail Blazers był Damian Lillard, który w niespełna 37,5 minuty uzbierał 28 punktów (12/22 z gry), 5 zbiórek, 5 asyst oraz 2 przechwyty. Zabrakło jednak większego wsparcia rezerwowych, którzy dorzucili raptem 16 punktów. Dla porównania w drużynie Jazz zmiennicy zdobyli aż 45 punktów.

Ciekawie zapowiadało się starcie Clippers z Grizzlies. Zwycięsko z meczu dwóch silnych zespołów wyszli gospodarze. Podopieczni Doca Riversa znakomicie spisali się w ostatniej kwarcie. Wtedy właśnie rozstrzygnęli losy triumfu na własną korzyść.

Nie zawiedli liderzy. W decydującym fragmencie trafiali Blake Griffin, J.J. Redick, Chris Paul czy DeAndre Jordan. To musiało się zatem dobrze skończyć dla tego zespołu. I tak też było, bo Grizzlies nie potrafili im dotrzymać kroku, w efekcie doznali 26 porażki w obecnych rozgrywkach. Aktualnie obie drużyny legitymują się identycznym bilansem (54-26).

Jeszcze więcej emocji było w Orlando. Knicks nieźle wystartowali, ale druga kwarta to był... jakiś dramat. Oba zespoły grał tak nieskutecznie, że w sumie uzbierali 15 punktów. Do normalnej dyspozycji wrócili dopiero po przerwie. Tuż przed ostatnią partią w trudnym położeniu byli gracze Jamesa Borrega, która niemal przyniosła pożądany efekt. Niemal, bo zabrakło im dwóch punktów.

Wszystko przez Tima Hardawaya jr., który w całym spotkaniu nie zachwycał swoją skutecznością, ale kiedy musiał, to trafił. I to z dystansu. Dzięki temu nowojorski team odskoczył na trzy punkty, a Magicy zdołali odrobić zaledwie dwa z nich. Tym samym Knicks odnieśli 16 zwycięstwo w tym sezonie.

Orlando Magic - New York Knicks 79:80 (24:30, 7:8, 19:23, 29:19)
(Oladipo 21, Harris 15, Vucević 12, Green 11 - Aldrich 19, Smith 13, Hardaway 13, Amundson 11)

Miami Heat - Toronto Raptors 104:107 (29:27, 29:31, 23:21, 23:28)
(Wade 30, Dragić 22, Whiteside 16, Deng 11 - Williams 29, DeRozan 24, Lowry 12, Vasquez 12, Patterson 11)

Chicago Bulls - Philadelphia 76ers 114:107 (28:26, 24:27, 29:25, 33:29)
(Gasol 24, Rose 22, Butler 15, Dunleavy 13, Gibson 13, Snell 11 - Covington 22, Richardson 19, Sampson 18, Thompson 15, Grant 13, Robinson 10)

Los Angeles Clippers - Memphis Grizzlies 94:86 (26:21, 26:28, 17:19, 25:18)
(Redick 18, Griffin 18, Jordan 16, Paul 15, Crawford 11 - Randolph 21, Green 15, Udrih 14, Lee 11)

Portland Trail Blazers - Utah Jazz 105:111 (19:32, 27:24, 34:21, 25:34)
(Lillard 28, McCollum 26, Lopez 21, Leonard 12, Crabbe 11 - Booker 36, Hood 21, Evans 12, Johnson 11, Cotton 11, Millsap 11)

Golden State Warriors - Minnesota Timberwolves 110:101 (28:31, 32:24, 26:14, 24:32)
(Curry 34, Thompson 23, Green 13, Barnes 13 - LaVine 37, Wiggins 17, Hamilton 12, Martin 12, Budinger 12)

Komentarze (1)
avatar
TylkoWłókniarz
12.04.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Curry MVP