O tym jak ważny był dla Śląska Wrocław mecz z MKS-em Dąbrową Górniczą niech świadczy fakt, że trener Emil Rajković w kryzysowym momencie posłał do boju nie do końca wyleczonego Vuka Radivojevicia i to właśnie Serb poprowadził WKS do wygranej.
[ad=rectangle]
Obrońca Śląska nabawił się urazu jeszcze w meczu derbowym z PGE Turowem Zgorzelec i nie wystąpił w meczu z Wikaną Startem Lublin, ale wobec niekorzystnego wyniku na tablicy macedoński trener postawił wszystko na jedną kartę i desygnował swojego zawodnika do gry. - Dąbrowa dobrze weszła w ten mecz, ale to była tylko nasza wina, bo to my na to pozwoliliśmy - powiedział po meczu Radivojević.
Śląsk przegrywał już 23 punktami, ale zryw w drugiej połowie pozwolił odrobić starty i doprowadzić do dogrywki. - W drugiej połowie pokazaliśmy charakter, wolę walki i wiarę w zwycięstwo do samego końca - dodał serbski obrońca, który zdobył 15 punktów i rozdał 6 asyst.
- Trener przez cały tydzień powtarzał nam, że musimy zagrać na 100 procent w obronie od samego początku, ale w pierwszej połowie nasza obrona nie pracowała tak jak powinna - tłumaczył Radivojević.
Śląsk w dalszym ciągu liczy się w grze nawet o drugą lokatę, ale nie może już sobie pozwolić na potknięcia. - Zostały trzy spotkania do końca sezonu i wiemy, że musimy podejść do nich z pełną koncentracją, by dobrze zakończyć rundę zasadniczą - zakończył bohater spotkania z MKS-em.