AZS Koszalin prowadził 72:57 w 33. minucie spotkania i wydawało się, że pewnie zmierza po zwycięstwo na parkiecie beniaminka z Dąbrowy Górniczej. Tymczasem MKS niespodziewanie rzucił się do ataku i po serii 23:5 prowadził nawet 80:77! Emocje trwały dodatkowe pięć minut dłużej, bowiem do rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka. Bohaterem gości okazał się Qyntel Woods oraz Dante Swanson, którzy trafiali najważniejsze rzuty.
[ad=rectangle]
Wcześniej nie zanosiło się na taki obrót wypadków. Pierwsza połowa była jeszcze wyrównana - sześć remisów i cztery zmiany prowadzenia to efekt zaangażowania dąbrowian, którzy nie czuli respektu przed wyżej notowanym rywalem. Ten, choć popełniał mnóstwo strat (aż 22 w całym meczu), to skutecznie egzekwował rzuty za trzy punkty. Aż 15 trójek, w tym siedem w wykonaniu duetu Woods-Swanson to jeden z kluczowych elementów tego spotkania.
AZS odskoczył MKS w trzeciej kwarcie, kiedy to gospodarze rzucili tylko 16 oczek. Wydawało się, że goście udanie dowiozą prowadzenie do samego końca, lecz mocno się przeliczyli. Dąbrowianie po raz kolejny udowodnili, że nie boją się rywalizacji z dużo mocniejszymi ekipami.
Woods zdobył 27 punktów i zebrał 11 piłek. Swanson, choć popełnił sześć strat i pięć przewinień, to trafił dwa ważne rzuty w końcówce dogrywki. Amerykanin miał 16 punktów i dziewięć asyst. Wśród gospodarzy wszechstronne zawody rozegrał Myles McKay - 22 punkty, siedem zbiórek, sześć przechwytów i pięć asyst.
MKS Dąbrowa Górnicza - AZS Koszalin 94:99 (19:23, 20:19, 16:20, 27:20, d. 12:17)
MKS:
McKay 22, Szymański 17, Pepper 17, Weaver 11, Brown 11, Dziemba 7, Piechowicz 5, Zmarlak 4, Metelski 0.
AZS: Woods 27, Swanson 16, Radenovic 16, Szewczyk 13, Mielczarek 9, Austin 6, Pacocha 6, Dąbrowski 3, Stelmach 3,