Prawie trzy miesiące czekali lubelscy kibice na zwycięstwo Wikany Startu w Hali Globus. We wtorkowy wieczór beniaminek zaprezentował się z niezłej strony i przerwał pasmo porażek. - Bardzo nam zależało na wygranej. Zwłaszcza że w ostatnim meczu byliśmy bardzo blisko zwycięstwa. Wydaje mi się, że wyciągnęliśmy wnioski z meczu z Koszalinem. W drugiej połowie zagraliśmy mądrze i z zimną krwią wykorzystaliśmy zmęczenie przeciwnika - analizuje Łukasz Diduszko.
[ad=rectangle]
Kluczowe znaczenie dla losów meczu miał początek trzeciej kwarty, gdy przebudził się Bryon Allen. Niesiony dopingiem Wikana Start utrzymał prowadzenie do końcowej syreny. - Wygrana przy takiej publiczności, z takim przeciwnikiem tym bardziej cieszy. Do dobrej obrony dołożyliśmy atak i poszło. Rozegraliśmy naprawdę dobre zawody. W drugiej połowie walczyliśmy o każdą piłkę, była energia z ławki, z trybun i na parkiecie - ocenia 29-letni koszykarz.
Na dwie kolejki przed końcem sezonu zasadniczego lubelska ekipa ma na koncie osiem tryumfów. Na finiszu rozgrywek nie zamierza odpuszczać i chce poprawić swój dorobek. - Szkoda, że zostały tylko te dwa mecze. Dużo czasu zajęło nam zgranie ze sobą. W dwóch ostatnich meczach przeciwnicy są w naszym zasięgu. Będziemy walczyć o zwycięstwa - przekonuje Diduszko. - Nikt nie chce być ostatni. Czujemy, że nie zasługujemy na ostatnie czy przedostatnie miejsce. Gram zawodowo w koszykówkę już 12 lat i w przeciągu tego czasu jest to mój drugi zespół w życiu, gdzie mamy mocny skład, a wyniki tego nie pokazują. Chcemy pożegnać się w pięknym stylu - dodaje.
Spośród beniaminków Tauron Basket Ligi tylko Polski Cukier Toruń plasuje się w górnej połowie tabeli, a Wikana Start zakotwiczył w jej dolnych rejonach. - Wydaje mi się, że to jest brak naszego ekstraklasowego doświadczenia. W tamtym sezonie nikt z naszej drużyny nie grał w ekstraklasie i to widać. W Koszalinie wydawało się, że mecz jest pod kontrolą, ale przegraliśmy - zauważa były zawodnik WKS Śląska Wrocław.