- Bardzo źle zaczęliśmy to spotkanie, gdyż przegrywaliśmy już 2:16. Z takim zespołem jak Turów musiało postawić to nas w bardzo złej pozycji. Cała pierwsza kwarta była w naszym wykonaniu ospała - podkreślił na konferencji pomeczowej Mariusz Niedbalski, opiekun żółto-czarnych.
[ad=rectangle]
Sopocianie fatalnie rozpoczęli mecz, co miało decydujący wpływ na końcowy wynik. Ani przez moment prowadzenie PGE Turowa Zgorzelec nie było zagrożone. Gospodarze zagrali bardzo niezespołowo - mieli zaledwie osiem asyst (PGE Turów Zgorzelec - 17).
- Później ich goniliśmy, ale to musiało zakończyć się tak, jak się zakończyło. Rywale wykorzystywali każdy nasz błąd. Widać, że jest to drużyna ograna w Eurolidze. Szkoda, bo u przeciwników nie grali Collins i Wright - dodał Niedbalski.
Sopocian zawiódł rzut z dystansu - jedna z kluczowych broni żółto-czarnych w tym sezonie. Skuteczność na poziomie 21 procent nikomu chluby nie przynosi.
- Niestety, nie potrafiliśmy wstrzelić się we własne kosze, co widać po słabej skuteczności rzutów za trzy - 4/19. Cóż, czekamy na następy mecz w Lublinie i tam będziemy starać się o play-off - ocenił opiekun Trefla Sopot.