Piotr Kardaś: W moim wieku trzeba sprawdzać, czy nogi się ruszają

Doświadczony koszykarz bardzo pozytywnie ocenia pierwszy sezon rezerw Rosy na zapleczu ekstraklasy oraz z poczuciem humoru odpowiada na pytania odnośnie swojej przyszłości.

Drużyna ACK UTH Rosy zaliczyła udany debiutancki sezon na pierwszoligowym szczeblu. Zrealizowała postawiony przed nią cel, czyli utrzymanie. Zrobiła to nawet "z nawiązką", gdyż wyniki osiągnięte w rundzie zasadniczej zapewniły jej siódmą lokatę przed fazą play-off. W niej radomianie spotkali się z PTG Sokołem Łańcut. Choć przegrali tę rywalizację w trzech meczach, kapitan i jednocześnie grający prezes jest zadowolony z minionych rozgrywek.
[ad=rectangle]
- Cel został zrealizowany i powiem szczerze, że przed sezonem niewiele osób spodziewało się tego, że uzyskamy to siódme miejsce - przyznaje. - Wiadomo, że po porażce w play-offach 0:3 zawsze pozostaje jakiś niedosyt, bo każdy sportowiec chce wygrywać, nieważne, czy gra z lepszą drużyną, czy z gorszą - dodaje Piotr Kardaś.

- Ale patrząc na to tak naprawdę realnie - siódme miejsce jest bardzo dobre, o to nam chodziło, to jest dobry rezultat. Mamy w składzie bardzo młodych zawodników, którzy po raz pierwszy zetknęli się z pierwszą ligą. Na początku mieli zderzenie jak ze ścianą - rozgrywający przypomina pierwszą część zmagań. - Później wyszliśmy z tego dołka, wygrywaliśmy mecz za meczem. Z tego trzeba się cieszyć, bo to będzie dla nich nauczka, która zaprocentuje w przyszłości - nie ma wątpliwości.

Kardaś był mentalnym przywódcą rezerw Rosy
Kardaś był mentalnym przywódcą rezerw Rosy

Wielu sympatyków basketu i fanów talentu 36-latka zadaje sobie pytanie, czy były to ostatnie rozgrywki w jego profesjonalnej karierze. - W takim wieku, jak się rano wstaje, trzeba sprawdzać czy nogi się ruszają, a nie czy "trójki" się trafia - komentuje z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru. - Ciężko mi teraz na gorąco mówić. Może poruszam się delikatnie, aby pomóc trochę chłopakom, może pogram w lidze amatorskiej... Nie mam teraz zielonego pojęcia - kontynuuje.

W minionym sezonie doświadczony koszykarz musiał pogodzić obowiązki boiskowe z funkcją prezesa Rosasportu. Udzielał się również aktywnie na ławce trenerskiej, pomagając Karolowi Gutkowskiemu i jego asystentowi, Jarosławowi Wróblowi. Czy w związku z takim natłokiem obowiązków napotkał duże trudności? - Na pewno jakieś tam problemy były. Ale sprawdza się przysłowie, że im ma się więcej obowiązków, tym jest więcej czasu - mówi.

Kardaś z dużym zaangażowaniem i entuzjazmem wywiązywał się z tych zadań. - Jak się leży w domu i nic nie robi, to zawsze brakuje czasu. Można jednak sobie wszystko poukładać, zorganizować i ze wszystkim dać radę. Ten sezon chyba pokazał, że nie zawaliłem zbyt wielu spraw, także nie jest źle - kończy.

Komentarze (0)