Problemy Kyle'a Shiloha ze zdrowiem zaczęły się w spotkaniu ze Stelmetem Zielona Góra. Amerykanin, mimo urazu stawu skokowego, dokończył tamte zawody. Gracz w ciągu 36 minut spędzonych na parkiecie zdobył 12 punktów. W następnej kolejce zawodnika nie oglądaliśmy na boisku. Donaldas Kairys dał mu odpocząć w starciu z Anwilem Włocławek.
[ad=rectangle]
Shiloh wrócił potem na kolejne trzy spotkania, ale w Toruniu znów podkręcił staw skokowy. Litewski szkoleniowiec znów nie zaryzykował i nie wpuścił go w meczu z Rosą Radom. Amerykanin z perspektywy ławki rezerwowych oglądał poczynania kolegów.
Teraz gracz przyznaje, że najprawdopodobniej pojawi się w starciu z PGE Turowem Zgorzelec, które dla słupszczan ma bardzo duże znaczenie. Wciąż biją się o drugie miejsce w tabeli.
- Trener w ostatnim spotkaniu dał mi odpocząć i ja to w pełni respektuję. Jestem w 90 procentach gotowy do tego spotkania. Liczę, że pojawię się na parkiecie i pomogę zespołowi w odniesieniu zwycięstwa - zaznacza Shiloh.