Śląsk Wrocław przystąpi do fazy play-off bez przewagi własnego parkietu. Wrocławianie w ostatnim meczu sezonu zgodnie z oczekiwaniami poradzili sobie z Asseco Gdynia, które w stolicy Dolnego Śląska pojawiło się bez swoich liderów. WKS tym samym wziął rewanż za porażkę, której doznał w 15.kolejce w Gdyni.
[ad=rectangle]
- Na początku wielkie słowa uznania dla zespołu Asseco Gdynia. Zagrali bez swoich największych gwiazd - młodym składem, ale postawili nam twarde warunki. Zmusili nas do zagrania na 100 procent naszych możliwości - komplementował drużynę rywali szkoleniowiec WKS-u.
- Byłem pod dużym wrażeniem, że "dzieci" z Gdyni biły się jak równy z równym z o wiele starszymi zawodnikami Śląska. Nie bali się i zrobiło to na mnie duże wrażenie - dodał Rajković.
- Dużo się mówiło przed tym meczem, że będziemy chcieli wybrać sobie przeciwnika, że przegramy, aby w ćwierćfinale trafić zagrać z AZS-em, a nie Czarnymi. Pokazaliśmy jednak, że Śląsk to wielki zespół i my nigdy nie kalkulujemy, bo interesują nas tylko zwycięstwa - zaprzeczył plotkom trener Śląska dając do zrozumienia, że dla WKS-u każde kolejne zwycięstwo smakuje tak samo.
W meczu z Asseco sporo minut dostali Radosław Hyży czy Maksym Kulon, którzy zazwyczaj obserwują mecze z perspektywy ławki rezerwowych. - Dałem w tym meczu pograć chociażby Maksymowi Kulonowi czy Radosławowi Hyżemu, bo tak naprawdę nie wiadomo po kogo będę musiał sięgnąć w fazie play-off. Chciałem by nabrali większej pewności siebie przed najważniejszą fazą sezonu - wyjaśnił Macedończyk.
Jak zapewnia szkoleniowiec Śląska teraz liczą się tylko play-offy. Trzeba jak najszybciej przygotować się na kolejnego rywala, którym będzie drużyna Energi Czarnych Słupsk. - Teraz już nie ważne jest kto z kim wygrał i w jakiej hali. Liczą się tylko te mecze, które są przed nami. W nich wszystko się może zdarzyć - zakończył Emil Rajković.