Stelmet Zielona Góra miał szansę zachować pierwsze miejsce po sezonie zasadniczym i wcale nie musiał wygrać w Zgorzelcu. Wystarczyło, by wicemistrzowie Polski nie przegrali różnicą wyższą, niż siedem punktów. Niestety dla ekipy Saso Filipovskiego, PGE Turów okazał się lepszy 92:79.
[ad=rectangle]
- PGE Turów był od nas lepszy i zasłużył na zwycięstwo - powiedział po zakończeniu starcia Łukasz Koszarek, dodając - My zagraliśmy dobrą tylko jedną kwartę. W kolejnych odsłonach było dużo gorzej.
Po 10 minutach rywalizacji w przygranicznym mieście, Stelmet przegrywał różnicą tylko jednego oczka, czyli można rzec - realizował swój przedmeczowy plan. W drugiej kwarcie mistrz pokazał się jednak wielką siłę rażenia i na przerwę schodził wygrywając 44:31.
- Podejmowaliśmy złe decyzje w ataku, nie trafialiśmy prostych rzutów, popełniliśmy kilka strat. To wszystko sprawiło, że Turów nam odjechał, a my musieliśmy grać ich koszykówkę. Nieco mniej kontrolowaną i w tym byliśmy słabsi - komentował Koszarek. W trzeciej kwarcie jego zespół odrobił jednak pięć z 13 punktów straty, a w czwartą odsłonę zaczął jeszcze skuteczniej...
- Mimo to, mieliśmy jeszcze szansę w ostatnim fragmencie meczu. Zeszliśmy na trzy punkty (66:69 - przyp. M.F.), ale wtedy Adam (Hrycaniuk) złapał piąty faul i bez naszych wysokich było dużo trudniej. Nasza defensywy nie grała już tak dobrze i choć walczyliśmy o zachowanie twarzy, nie udało się - stwierdził rozgrywający Stelmetu.
Ze względu na porażkę w Zgorzelcu, Stelmet spadł na drugie miejsce w tabeli przed play-off. Tym samym, zielonogórzanie zmierzą się w ćwierćfinale play-off z nieobliczalnym Asseco Gdynia.