- We Włocławku było niejako tradycją już, że Anwil przegrywał spotkania, które poprzedzały święta Bożego Narodzenia i dlatego chcieliśmy to jak najszybciej przerwać - mówił po spotkaniu Oliver Stević, środkowy Anwilu. - Przez ostatnich kilka lat, gdy zbliżała się wigilia to Anwil miał problemy, teraz przełamaliśmy tę passę i wygraliśmy mecz – dodawał trener Anwilu, Igor Griszczuk.
Włocławianie szybko uzyskali przewagę nad Victorią Górnikiem, która w siódmej minucie meczu wynosiła dziewięć punktów (18:9). Goście pudłowali wiele rzutów spod samego kosza, co miało wydatny wpływ na uzyskaną przez Anwil zaliczkę. – Pierwsza kwarta tego meczu praktycznie nas zabiła, gdy Anwil uzyskał 13 punktów przewagi i utrzymywał ją do końca meczu – komentował trener Victori Górnika, Andrzej Adamek. – Pierwsze dwie minuty były dobre w naszym wykonaniu, jednak później włocławianie wyprowadzili kilka kontrataków i odskoczyli – przekonywał skrzydłowy gości, Marcin Stefański.
Taki stan rzeczy miał chyba jednak destrukcyjny wpływ na grę Anwilu. Gospodarze zaczęli pudłować i przez ponad sześć minut drugiej części spotkania gospodarze rzucili zaledwie cztery punkty. Po przeciwnej stronie natomiast, rozegrał się Stefański, który w krótkim odstępie czasu zdobył sześć punktów, a jego zespół zniwelował stratę do drużyny trenera Griszczuka do zaledwie czterech oczek (26:22).
Anwil jednak nadal grał falami i po słabym okresie gry, następował lepszy. W samej końcówce drugiej kwarty włocławianie ponownie zyskali przewagę i prowadzili już 35:23. – W połowie drugich dwudziestu minut odrobiliśmy część strat do Anwilu i po tym fragmencie powinniśmy zagrać bardziej konsekwentnie w ataku, żeby utrzymać ten dobry dla nas wynik. - Niestety zagraliśmy kilka głupich akcji, zamiast spokojnie realizować swoje założenia, dzięki czemu Anwil ponownie wypracował sobie kilkanaście punktów i nie oddał zwycięstwa do końca – mówił Stefański.
Po przerwie włocławianie ponownie dali sobie zabrać kilka punktów przewagi i Victoria Górnik po sześciu punkach z rzędu Kamila Chanasa przegrywał 39:49. To jednak jak się później okazało był ostatni moment, w którym zbliżyli się do gospodarzy. Z każdą następną akcją zawodnicy Anwilu odskakiwali od wałbrzyszan, a w ostatniej części meczu, wręcz demolowali przyjezdnych, prowadząc już nawet 71:46. Wygrana miejscowych mogła być bardziej okazała, jednak w ostatnich momentach miejscowi zdecydowanie odpuścili.
- Victoria Górnik już chyba stracił nadzieję na zwycięstwo w ostatniej kwarcie, gdyż praktycznie od połowy trzeciej części meczu przegrywał różnicą blisko dwudziestu punktów – tłumaczył Stević. – Chcieliśmy walczyć do końca, aby wypaść jak najlepiej, ponieważ jesteśmy drużyną charakterną, niestety Anwil zaczął jeszcze na koniec trafiać z dystansu i ciężko było odrobić – zapewniał Stefański.
- Jestem zadowolony ze zwycięstwa, ale to nie jest jeszcze taka gra, jaką chciałbym widzieć w wykonaniu mojego zespołu – mówił po meczu trener Griszczuk. – Drużyna Anwilu była dzisiaj zdecydowanie lepsza i dlatego odniosła zasłużone zwycięstwo. My mieliśmy problemy w obronie i dlatego wyglądało to tak, jak wyglądało – kończył trener Adamek.