Po dwóch meczach ćwierćfinałowych w Koszalinie podopieczni Wojciecha Kamińskiego prowadzą dość niespodziewanie już 2:0 i są o krok od wyeliminowania Akademików. Nie ma co ukrywać, że porażka na tym etapie sezonu byłaby dla działaczy AZS-u wielką tragedią, którzy przed obecnymi rozgrywkami zbudowali bardzo mocny skład jak na polskie realia, tak aby wejść do strefy medalowej. Po niedzielnym spotkaniu te plany i marzenia nieco się oddaliły.
[ad=rectangle]
Tragiczna skuteczność
W dwóch pierwszych meczach koszalinianie mieli wielkie problemy z trafianiem do kosza. Po części zapracowała na to obrona radomian, ale trzeba sobie powiedzieć jasno, że AZS pudłował z czystych pozycji. Z dystansu Akademicy trafili zaledwie osiem z 56 rzutów (14-procentowa skuteczność)! Na nic zdaje się fakt, że koszalinianie byli lepsi w innych elementach (zbiórki, asysty). Nie od dziś bowiem wiadomo, że w koszykówce chodzi o zdobywanie punktów, a w tym zdecydowanie lepsi byli zawodnicy z Radomia.
Gdzie jest Woods?
Po stronie Akademików zawodzi ten, na którego wszyscy liczyli najbardziej. To Qyntel Woods, który w sezonie zasadniczym spisywał się całkiem przyzwoicie. W pojedynkach z Rosą ma jednak ogromne ze skutecznością. W dwóch pierwszych meczach trafił 7 z 26 rzutów z gry! W niedzielę zdobył dziewięć punktów (3/11 i 2/6 z wolnych), a jego wskaźnik "+/-" wynosił -18!
Brak walki...
- Tej walki praktycznie w ogóle nie było - mówi nam Leszek Doliński, legenda koszalińskiego klubu. Trudno nie zgodzić się z taką opinią, ponieważ na palcach jednej ręki można wskazać zawodników, którzy dali z siebie wszystko. Zresztą w pomeczowym wywiadzie Szymon Szewczyk przyznał, że to jest odpowiedni moment na to, aby spojrzeć w lustro i powiedzieć, czy chce się jeszcze walczyć za ten zespół. Na takie myśli czasu nie ma jednak za dużo, bo już w środę Akademicy zagrają w Radomiu. To będzie mecz o przedłużenie tego sezonu.
Nie poddajemy się i walczymy do końca bez dwóch zdań. Można przegrać, ale nie można się ośmieszać. Mam nadzieję, że w Radomiu będzie inaczej
— Piotr Kwiatkowski (@kwiataz) maj 3, 2015
Do Radomia nie w pełnym składzie?
W klubie po tych dwóch porażkach zrobiło się gorąco. Działacze cały czas zastanawiają się, co poszło nie tak. Nie da się ukryć, że postawa niektórych zawodników pozostawia wiele do życzenia. Mowa tutaj o Goranie Vrbancu i Ivanie Radenoviciu. Ten pierwszy w niedzielnym spotkaniu na parkiecie spędził cztery minuty - oddał rzut i popełnił dwie straty. Chorwat po odejściu Igora Milicicia kompletnie odseparował się od grupy, co nie za bardzo podoba się nowemu trenerowi. Istnieje taka możliwość, że do Radomia Chorwat nie pojedzie.
Problemy rodzinne ma z kolei Dante Swanson, dla którego środowy mecz może być... ostatnim w karierze. Amerykanin zapowiadał, że rozważa zakończenie swojej przygody z koszykówką. Czy tak się stanie?