Chicago Bulls na otwarcie przełamali Cleveland Cavaliers

Na własnych warunkach drugi etap fazy play-off rozpoczęli koszykarze Chicago Bulls. Drużyna z Illinois niespodziewanie już w premierowym spotkaniu półfinału przełamała Cleveland Cavaliers.

Patryk Pankowiak
Patryk Pankowiak
Cleveland Cavaliers w pierwszej rundzie fazy play-off wyeliminowali Boston Celtics. Wygrali cztery pierwsze spotkania i spokojnie wypoczywając, oczekiwali na następnego przeciwnika. Sprawę awansu do finału Konferencji Wschodniej podopieczni Davida Blatta rozstrzygną między sobą z Chicago Bulls. Ci z kolei zakończyli udział w sezonie 2014/2015 Milwaukee Bucks, ogrywając ich 4-2. Namiastkę tego, czego możemy spodziewać się po rywalizacji Kawalerzystów i Byków, dostaliśmy już w premierowym spotkaniu serii. - Oni nie lubią nas, my nie lubimy ich - te słowa jednego z zawodników najlepiej obrazują relacje panujące w obu obozach.
Dużo zażartej walki, podkoszowe przepychanki i cały wachlarz brudnych zagrań - tak od początku do końca. W poniedziałek gospodarze musieli radzić sobie bez kontuzjowanego Kevina Love'a oraz zawieszonego przez ligę J.R. Smitha. W wyjściowej piątce Cavaliers pojawił się Mike Miller i choć strzelec spędził na parkiecie zaledwie 16 minut, notując trzy punkty i 5 zbiórek, jego wskaźnik +/- wyniósł aż -20. Bulls potrafili skorzystać z dodatkowego handicapu, jakim była obecność na parkiecie nie zawsze nadążającego w defensywie Millera.

Ekipa z Wietrznego Miasta rozpoczęła od prowadzenia 18:5, a pierwsza partia ostatecznie padła ich łupem w stosunku 27:15. Rewelacyjnie spisywał się wówczas Mike Dunleavy, który na otwarcie zaaplikował rywalom 13 oczek, trafiając wszystkie pięć prób. Kawalerzyści pozbierali się dopiero w drugiej odsłonie. Szturmowali kosz przeciwników, wymuszali przewinienia i mozolnie odrabiali dzielący dystans. Znak do ataku dał swojej drużynie Kyrie Irving.

Rozgrywający wywalczył 10 punktów z rzędu, doprowadzając do stanu 33:39. Gdy obie ekipy schodziły do szatni, Cavaliers przegrywali tylko 44:49. Swój cel minimum osiągnęli niedługo po rozpoczęciu trzeciej partii - doprowadzili do wyniku 51:51 oraz 53:53. Być może to uśpiło ich czujność, bo kilka chwil później zrobiło się 68:53 dla Byków. Goście zanotowali serię 15:0, a fenomenalnie spisywali się Pau Gasol czy Derrick Rose. Hiszpan w pewnym momencie trzeciej kwarty był 5/5 z gry, a w sumie zapisał na swoim koncie 21 punktów, 10 zbiórek i cztery bloki, trafiając 10 na 16 oddanych prób.

Cleveland Cavaliers udało się jeszcze zbliżyć na dystans jednego posiadania, ale w końcówce spotkania zawiódł LeBron James. 30-latek popełnił dwie druzgoczące w skutkach straty i dwukrotnie przestrzelił, kiedy jego drużyna pilnie potrzebowała skutecznej akcji. Skrzydłowy ostatecznie skompletował 19 oczek, 15 zebranych piłek, 9 kluczowych podań i trzy przechwyty. Do tego, niestety dla fanów Cavaliers, popełnił też sześć strat, chybił wszystkie trzy próby zza łuku i generalnie umieścił w koszu tylko 9 na 22 oddanych rzutów z gry.

Cichym bohaterem pierwszego spotkania drugiego etapu fazy play-off został Jimmy Butler. Absolwent uczelni Marquette 9 ze swoich 20 punktów zdobył w decydującej kwarcie, dobijając miejscowych skutecznym rzutem 31 sekund przed końcową syreną. Ponadto w najważniejszym fragmencie udało mu się zastopować Jamesa. - Jego nazwisko jest może bardziej znane niż moje, ale ja jestem tu tylko po to, aby rywalizować i grać w koszykówkę - skomentował skromnie Butler.

Skrzydłowy chwalił też kolegę z drużyny: - Derrick podejmował słuszne decyzje za każdym razem - mówił na temat Rose'a 25-latek. MVP z 2011 roku w poniedziałek był bardzo aktywny po obu stronach parkietu. Zdobył 25 oczek, 5 zbiórek i 5 asyst. - Doceniam wszystko. To, że mogę powrócić na parkiet, moich fanów, każdy aspekt koszykówki. Ten sport pozwolił mi zmienić moje życie i życie mojej rodziny. Zawdzięczam mu tak wiele - dodał Rose.

Cleveland Cavaliers w pierwszym meczu serii nie prowadzili nawet przez moment. Bez znaczenia okazał się fakt, iż zdobyli z pomalowanej strefy aż 46 punktów, a rywale tylko 24. Gospodarze słabiej rzucali natomiast zza łuku, skąd Bulls trafili 10 na oddanych 18 prób - Kawalerzyści 7 na 26. - Nie ma żadnych wymówek - mówi David Blatt. Gospodarzom nie pomogło też 30 oczek Kyrie'go Irvinga czy 22 Imana Shumperta. - Ten mecz może nas wiele nauczyć - takie głosy dobiegają z obozu Cavaliers przed drugim spotkaniem, który odbędzie się w nocy ze środy na czwartek o godzinie 1:00 czasu polskiego.

Cleveland Cavaliers - Chicago Bulls 92:99 (15:27, 29:22, 26:32, 22:18)

Cavaliers: Irving 30, Shumpert 22, James 19, Mozgov 9, Dellavedova 5, Thompson 4, Miller 3, Jones 0, Marion 0.

Bulls: Rose 25, Gasol 21, Butler 20, Dunleavy 14, Gibson 8, Hinrich 6, Brooks 5, Noah 0, Mirotic 0.

Stan rywalizacji: 1-0 dla Chicago Bulls

#dziejesiewsporcie: Bramka sezonu w Bundeslidze?
Źródło: sport.wp.pl
Kto awansuje do finału Konferencji Wschodniej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×