Kończący się rok dla Łukasza Wichniarza był wyjątkowo… zakręcony. Po bardzo dobrych kilku pierwszych miesiącach, kiedy to był wiodącą postacią ówczesnego beniaminka rozgrywek - Górnika Wałbrzych, a także niezłym w jego wykonaniu letnim okresie na zgrupowaniu reprezentacji Polski, 26-letni zawodnik postanowił, że w następnym sezonie, będzie bronił barw Atlasa Stali. Jak się później okazało, nie było to dobre posunięcie, i po zaledwie trzech rozegranych meczach, Wichniarz - z niewiadomych dla siebie przyczyn - został przez trenera Andrzeja Kowalczyka odsunięty od ostrowskiego zespołu. Następnych kilka tygodni, aby utrzymać formę, ćwiczył indywidualnie. Samotne treningi w żaden sposób nie zastąpią jednak regularnych zajęć w klubie pod okiem trenera, i dlatego też, za zgodą opiekuna Kotwicy - Sebastiana Machowskiego, Wichniarz gościnnie przygotowywał się wraz zawodnikami z Kołobrzegu. Taki stan nie utrzymał się długo, bo zaraz po tym, jak rozwiązał kontrakt z Atlasem, zaczął szukać sobie nowego pracodawcy, a raczej zadanie to, było w kwestii agenta koszykarza.
Ostatecznie wybór padł na zespół Sportino, w którym występował już wcześniej, w sezonie 2006/2007, gdy ten, grał jeszcze w pierwszej lidze. A podobno - jak mówi stare polskie przysłowie - do tej samej rzeki dwa razy się nie wchodzi - Ja osobiście tego tak nie odbieram. Po prostu, po rozwiązaniu kontraktu z moim poprzednim pracodawcą - Atlasem Stalą, stałem się wolnym zawodnikiem. Nie było więc na co czekać, gdy pojawiła się konkretna oferta z Inowrocławia. Znam dobrze to miasto, znam trenera, niektórych zawodników, i bardzo cieszę się, że ponownie mogę występować w Inowrocławiu - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Wichniarz.
Z obecnym szkoleniowcem Sportino - Aleksandrem Krutikowem, Wichniarz współpracował nie tylko przed dwoma laty. Ich wspólne drogi zeszły się znacznie wcześniej - Trenera Krutikowa znam bardzo dobrze. Po raz pierwszy spotkaliśmy się z Poznaniu jakieś 10 lat temu. Prowadził wówczas drużynę, w której występowałem, gdy byłem jeszcze w wieku juniorskim - dodał.
Debiut w nowym - starym zespole, Wichniarz zaliczył w minioną sobotę. Sportino po raz pierwszy w historii występów w ekstraklasie było gospodarzem derbowego pojedynku z Anwilem Włocławek. Trener Krutikow wystawił 26-letniego skrzydłowego w pierwszej piątce i przez niespełna piętnaście minut, były już koszykarz Atlasa, zapisał na swoim koncie dwa punkty i dwie zbiórki. Ze swojego występu, jak sam zresztą przyznał, nie był zadowolony - Nie ma się z czego cieszyć. Po pierwsze, dlatego, że przegraliśmy, a po drugie, że stać mnie na zdecydowanie lepszą grę - krótko skwintował.
Debiutujących w sobotę koszykarzy (po raz pierwszy zagrał także Dawid Witos), nie chciał za bardzo ocenić białoruski szkoleniowiec inowrocławskiego klubu - Obaj w naszym zespole są od niedawna. Muszą znaleźć wspólny język z resztą chłopaków na parkiecie. Dopiero później będzie można coś więcej powiedzieć - wyjawił Krutikow.
Po meczu z Anwilem, zawodnicy inowrocławskiego zespołu wraz z działaczami klubu oraz sztabem szkoleniowym zasiedli do wspólnej kolacji wigilijnej, po zakończeniu której Polscy gracze rozjechali się na święta do swoich domów. Wraz z najbliższymi nie pobędą jednak zbyt długo. Już w sobotę rozgrywają kolejny mecz, z równie wymagającym przeciwnikiem, jakim bezwątpienia jest aktualny mistrz naszego kraju - Asseco Prokom Sopot - Tegoroczne święta spędzę wraz z narzeczoną i córeczką w domu, w Kołobrzegu, czyli będzie spokojnie i jak najbardziej rodzinnie A Sylwester? Tego jeszcze nie wiem. Póki co, nie mam żadnych specjalnych planów za kończenie roku - zakończył Wichniarz.