Kyle Landry: Dobra gra, ale wynik już nie

Kanadyjczyk Kyle Landry, bez dwóch zdań, należy do wyróżniających się zawodników bieżącego sezonu w Polskiej Lidze Koszykówki. 22-letni skrzydłowy jest obecnie najlepiej zbierającym zawodnikiem rozgrywek. A co więcej, już w swoim piątym występie w Polsce, ustanowił nowy rekord pod względem zbiórek, który od meczu z warszawską Polonią wynosi 25.

Mateusz Stępień
Mateusz Stępień

Sobotni mecz Sportino z Asseco Prokomem wyrównany był od pierwszych minut. Sopocianie, wbrew wcześniejszym przewidywaniom, głównie dzięki dobrej postawie w defensywie gospodarzy, nie potrafili wypracować sobie kilkupunktowej przewagi. Co więcej, w pewnych momentach, inicjatywa na parkiecie należała do beniaminka z Inowrocławia, w barwach którego od samego początku brylował Eddie Miller. Najskuteczniejszego koszykarza Sportino dzielnie w ofensywnych poczynaniach wspomagali David Gomez oraz Kyle Landry. Ten ostatni z powodu kontuzji zmuszony był jednak przedwcześnie opuścić parkiet. - W jednej z podkoszowych sytuacji źle stanąłem i poczułem ból w nodze, który uniemożliwił mi już później powrót na parkiet - powiedział portalowi SportoweFakty.pl kanadyjski skrzydłowy.

Nieobecność Landry’ego, który obecnie ze średnią 11,7, jest najlepiej zbierającym zawodnikiem rozgrywek, widoczna była zwłaszcza na "deskach". W kluczowych momentach, zwłaszcza w dogrywce, ze strony inowrocławskich zawodników brakowało właśnie zbiórek, a było o nie tym bardziej trudniej, przy dobrze grających sopocianach, gdy na ławce siedział najlepszy gracz ligi w tym elemencie. Skrupulatnie wykorzystywali to podopieczni Tomasa Pacesasa, którzy zbierając piłki, mieli możliwość ponawiania akcji. - Zagraliśmy słabo w defensywie. Dopuszczaliśmy do sytuacji, w których zawodnicy Prokomu, dobrze przez nas nie kryci, swobodnie oddawali rzuty z zupełnie czystych pozycji - dodał.

Pomimo porażki i kilku popełnionych błędów Sportino pozostawiło po sobie bardzo dobre wrażenie. Podobnie jak w zeszłotygodniowym spotkaniu przeciwko Anwilowi Włocławek, także i teraz, twardo stawiło czoła faworyzowanemu rywalowi. Drużyna prowadzona przez białoruskiego szkoleniowca Aleksandra Krutikowa grała bardziej zespołowo aniżeli zdecydowanie bardziej utytułowany rywal, ale nawet pomimo tego, nie potrafiła wyprowadzić szybkiej akcji zakończonej punktami. - Na pewno nie z wyniku, ale już z gry możemy być zadowoleni. Dużo się nauczyliśmy w bezpośredniej potyczce z tak silnym przeciwnikiem, jakim jest zespół Asseco Prokomu. Zapewne będzie to procentować w przyszłości.

Inowrocławianie nie wygrali już od czterech spotkań. Okazją do przerwania tej niezbyt dobrej passy może być następny mecz w Wałbrzychu. Miejscowy zespół Victorii Górnika prowadzony przez Andrzeja Adamka, mimo, że ma jeden mecz rozegrany więcej, w ligowej tabeli, plasuję się za plecami Sportino. W pierwszym, rozegranym w Inowrocławiu spotkaniu lepsi okazali się gospodarze. Zwycięstwo to przybrało wówczas charakter historyczny, gdyż było ono pierwszym odniesionym przez ekipę trenera Krutikowa na tak wysokim szczeblu rozgrywek. - Jeśli wyciągniemy trafne wnioski z błędów, jakie popełnialiśmy w sobotnim spotkaniu przeciwko Asseco Prokomowi, i za tydzień pokażemy taką samo, dobrą grę, to powinna przełożyć się ona na korzystny dla nas wynik - zakończył Landry.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×