Przed meczem numer cztery w Słupsku: W czwartek poznamy drugiego finalistę?

Już w czwartkowy wieczór możemy poznać drugiego finalistę, który zmierzy się ze Stelmetem Zielona Góra. Aby tak się stało, PGE Turów musi wygrać z Energą Czarnymi Słupsk.

Słupszczanie mocno zawiedli swoich kibiców we wtorkowy wieczór. Komplet publiczności liczył na to, że Energa Czarni pójdą za ciosem i ponownie wyjdą na prowadzenie w serii półfinałowej. Początek zawodów zapowiadał taki scenariusz, bo gospodarze prowadzili w pewnym momencie nawet 18:10 (dzięki skutecznym akcjom Michała Nowakowskiego i Jarosława Mokrosa), ale później do głosu doszli zgorzelczanie. Goście zanotowali niesamowitą serię punktową (30-4). Już do przerwy goście mieli 18 punktów przewagi. W drugiej połowie w pełni kontrolowali wydarzenia na parkiecie.

[ad=rectangle]

Skuteczność do poprawki

W ekipie gospodarzy bardzo zawiodła skuteczność, która była na mizernym poziomie (13/42 za dwa, 5/21 za trzy). Słupszczanie nie potrafili wykańczać akcji z bardzo prostych sytuacji. - Mimo że mieliśmy wolne pozycje, to nie trafialiśmy - mówił po meczu Mokros.

Słupscy kibice będą mieli powody do radości w czwartek?
Słupscy kibice będą mieli powody do radości w czwartek?

Bez liderów ani rusz

Fatalne zawody rozegrali liderzy zespołu - Jerel Blassingame, który nie wpisał się na listę strzelców, z kolei Kyle Shiloh zdobył 10 punktów, ale trafił zaledwie trzy z 14 rzutów z gry. Trzeba jednak oddać, że ekipa Miodraga Rajkovicia z każdym meczem jest coraz lepiej lepiej przygotowana na grę Blassingame'a. O tym zresztą mówił nam Mardy Collins, który podkreślał, że Energa Czarni Słupsk w niemal każdej akcji korzystają z pick&rolli, które są łatwe do odczytania.

[b]

Zmęczenie daje się we znaki?[/b]

Problemem słupszczan jest to, że liderzy zespołu grają w każdym meczu po 30 minut i zaczyna dopadać ich zmęczenie. Tym bardziej, że zgorzelczanie z każdym kolejnym spotkaniem grają na coraz wyższej intensywności. To efekt dużego doświadczenia, które nabyli podczas gier w Eurolidze i Pucharze Europy. - To po prostu widać w naszej grze, że wiemy, co mamy robić w poszczególnych momentach spotkania - zaznacza Aleksander Czyż, gracz PGE Turowa Zgorzelec.

Mistrz w finale już w czwartek?

W ekipie ze Zgorzelca wszystkim bardzo zależy na tym, aby do wielkiego finału awansować już w czwartek, tak aby jak najlepiej przygotować się do spotkań ze Stelmetem Zielona Góra. Dużym plusem dla PGE Turowa jest fakt, że do składu wrócił już Chris Wright. Być może na dniach wróci także Jakub Karolak.

- Nasza szeroka rotacja jest dużym atutem. Chris Wright wrócił do gry, a być może na dniach Jakub Karolak znajdzie się w składzie. Mam nadzieję, że zdrowie nie opuści nas do samego końca - podkreśla Czyż.

Źródło artykułu: