Pomimo tego, że Enerdze Czarnym nie udało się awansować do finału to serię z PGE Turowem trzeba uznać za całkiem udaną, ponieważ koszykarze ze Słupska pokazali w niej kawałek naprawdę dobrej koszykówki. - Naprawdę Turów jest strasznie ciężkim rywalem do pokonania. Głównym czynnikiem, który zadecydował o losach tej rywalizacji było bogactwo zawodników. Zgorzelczanie dysponują naprawdę szeroką ławką i za każdym razem było to ich przewagą. W każdym meczu zawodnicy spoza pierwszej piątki rzucali około 40 punktów lub więcej, co było ich znaczącą przewagą nad nami - zauważył tuż po zakończeniu serii Donaldas Kairys. [ad=rectangle]
- Turów doskonale dzielił odpowiedzialność pomiędzy zawodników pierwszopiątkowych, jak i drugopiątkowych. Mnie bardzo cieszy, że po dwóch słabszych meczach moi zawodnicy potrafili wrócić do gry i pokazać wielkie serce do gry. Zwłaszcza podobała mi się ich postawa w drugiej i trzeciej kwarcie, kiedy bardzo dobrze broniliśmy. W ostatniej kwarcie ta głębia składu gości spowodowała, że nie potrafiliśmy obronić żadnego z ich kilkunastu ostatnich posiadań. Każda ich akcja kończyła się wówczas punktami lub rzutami wolnymi. Właśnie ta nasza niemoc w defensywie w samej końcówce meczu spowodowała, że nie udało nam się przedłużyć tej serii - kontynuował swoją wypowiedź Litwin.
Energa Czarni do serii z PGE Turowem przystępowali osłabieni brakiem Tomasza Śniega oraz Karola Gruszeckiego. Czy zdaniem szkoleniowca Czarnych Panter ich obecność w tej rywalizacji mogłaby odmienić jej końcowy rezultat? - Ciężko to określić. Na pewno dobrze byłoby ich mieć, ale nie wiem czy ich forma czy dyspozycja mogłaby odmienić tę serię. Z całą pewnością ich obecność spowodowałaby większą rotację, dzięki czemu bylibyśmy bardziej świeży. Mam nadzieję, że będą mogli zagrać w serii z Rosą Radom - zakończył Kairys.