Obrońca trofeum PGE Turów Zgorzelec udźwignął presję pierwszego meczu i pokonał po zaciętej walce Stelmet Zielona Góra, inaugurując finałową serię play-off zwycięstwem 85:77.
[ad=rectangle]
- Dla mnie nieistotne są te wszystkie kwestie typu: kto jest faworytem, po czyjej stronie jest presja. Chcę wygrać mistrzostwo, tak jak moi koledzy z zespołu i tylko to się liczy. I dobrze wiem, że możemy osiągnąć to tylko w jeden sposób: koncentrując się na każdym z meczów z osobna - mówi Kiryło Natiażko.
W pierwszym spotkaniu oba zespoły stworzyły niezłe widowisko. PGE Turów prowadził już nawet różnicą 15 oczek (59:44 pod koniec trzeciej odsłony), ale Stelmet nie poddał się i tuż przed zakończeniem starcia był remis 73:73.
- Dlaczego tak się stało? To jest po prostu koszykówka. Na to nie ma wytłumaczenia. Czasami tak się dzieje, że prowadzisz, wydaje się, że kontrolujesz mecz, nagle wpadają dwa-trzy rzuty i tracisz kontrolę. Najważniejsze jest jednak, że wróciliśmy do gry w najważniejszym momencie meczu - dodaje Natiażko.
PGE Turów prowadzi zatem 1:0, ale już w sobotę kolejne spotkanie, ponownie w Zgorzelcu. Z jakim nastawieniem podejdą do tego pojedynku mistrzowie Polski?
- W sobotę wyjdziemy na parkiet z jednym nastawieniem: wygrać drugi mecz. I podejdziemy do tego spotkania tak, jakby było nadal 0:0. Każdy mecz to nowa historia i my musimy pamiętać o tym, że jeszcze nic tak naprawdę nie zdobyliśmy. Owszem, graliśmy nieźle, ale czwartkowy mecz nie będzie miał znaczenia w sobotę. Wyjdziemy na parkiet i będzie chodziło o to, by pokonać rywala. Defensywą, ofensywą, zbiórkami, zespołowością, trójkami... Nie ma znaczenia jak, ważne by wygrać - kończy Ukrainiec.