Drużyna Miodraga Rajkovicia miała solidne otwarcie finałowej serii. Zgorzelczanie w pierwszych dwóch spotkaniach wykorzystali atut własnego parkietu i objęli prowadzenie 2:0. Obrońcy tytułu sprawiali znacznie lepsze wrażenie niż Stelmet, który znalazł się w tarapatach.
Zielonogórzanie przyparci do muru zdołali się obronić. W Winnym Grodzie PGE Turów naciskał, ale nie potrafił zadać kolejnego ciosu, co się ostatecznie źle skończyło dla przygranicznego klubu. W dodatku gracze Rajkovicia zostali ostatnio przełamani. To ich zupełnie wytrąciło z równowagi.
[ad=rectangle]
Zespół Sasy Filipovskiego ewidentnie złapał wiatr w żagle. W ich szeregach nie zawodzili liderzy - Łukasz Koszarek i Quinton Hosley. Obaj znakomicie też wypadli w decydującym starciu. Polak zaliczył aż siedem strat, ale nie miały one takiego wydźwięku w obliczu wielu świetnych zagrań i trafień. Zresztą doświadczony rozgrywający otarł się o triple-double. Zabrakło mu tylko jednej zbiórki - zdobył 15 punktów, zebrał 9 piłek i rozdał aż 11 asyst.
Amerykanin miał niezbyt imponujący początek, ale kiedy się rozkręcił, to był nie do zatrzymania. Było tak nie tylko w tym spotkaniu, lecz ogólnie w całej serii. 31-letni skrzydłowy zagrał wyśmienicie i nie bez powodu został wybrany MVP finałów.
W ekipie ze Zgorzelca brakowało lepszej postawy Mardy'ego Collinsa. Co prawda Amerykanin - podobnie jak cały zespół - znakomicie wystartował, ale w czterech kolejnych starciach zdobył znacznie mniej punktów niż w dwóch pierwszych. Nie tylko on miał takie wahania. Wydawało się też, że w takiej serii byli już mistrzowie wykorzystają szerszą ławkę, lecz tak się nie stało.
W meczu numer 6 zielonogórzanie byli wyraźnie mocniejsi od swojego rywala. Ich przewaga systematycznie rosła i wynikała z mądrej i skutecznej gry zespołowej. PGE Turów miał podrygi, momentami świetnie grali Tony Taylor czy Michał Chyliński, czasami dawał o sobie znać Nemanja Jaramaz, ale chwilowe wzloty nie wystarczyły na przedłużenie rywalizacji.
Największym atutem Stelmetu w tej serii była defensywa. Zielonogórzanie zdołali skutecznie zatrzymać PGE Turów, który miał najlepszą ofensywę w lidze. To jednak było za mało. Zwłaszcza że ekipa z Winnego Grodu miała jeszcze inny atut - halę, która stała się ich twierdzą. W całym sezonie świeżo upieczeni mistrzowie Polski nie przegrali żadnego meczu na własnym parkiecie!
Zespół z Winnego Grodu wrócił po dwóch latach na tron, z którego rok temu został strącony właśnie przez PGE Turów.
Stelmet Zielona Góra - PGE Turów Zgorzelec 75:69 (17:16, 17:16, 27:21, 14:16)
Stelmet: Hosley 21, Koszarek 15, Cel 10, Robinson 10, Zamojski 8, Lalić 6, Hrycaniuk 3, Troutman 2, Chanas 0.
PGE Turów: Taylor 17, Chyliński 11, Collins 10, Jaramaz 9, Kulig 9, Wright 5, Czyż 3, Dylewicz 3, Natiażko 2, Moldoveanu 0.
Stan rywalizacji: 4-2 dla Stelmetu
#dziejesiewsporcie: Luiz i Silva poznali swoich sobowtórów
Turów Zgorzelec - Unia Tarnów 37-20 (3-12, 11-3, 18-0, 5-5)
Turów Zgorzelec - Kotwica Kołobrzeg 41-67 (10-15, 16-19, 3-17, 12-16). Warto wspomnieć, że pojedynek z Unią Tarnów torewanż za zeszłoroczny finał.
Zgorzelczanie zajęli drugie miejsce w grupie i 6 czerwca w ćwierćfinale wygrali z Pogonią Ruda Śląska 78-23 (22-9, 19-10, 16-3, 19-1) w całym meczu trafili aż 14 trójek! W półfinale nasi reprezentanci wygrali ze Stalą Ostrów 51-32 (22-2, 7-15, 8-11, 14-4). W finale po zaciętym i wyczerpującym pojedynku drużyna kibiców Turowa Zgorzelec przegrała z kibicami Kotwicy Kołobrzeg 44-40 (10-3, 3-12, 14-12, 17-14). - Chcielibyśmy podziękować naszym sponsorom dzięki którym ten wyjazd mógł się odbyć: Grażynie Kociełowicz i Piotrowi Borowemu, burmistrzowi Rafałowi Groniczowi, Dorocie oraz Bartkowi Czajkowskiemu. - dla zgorzelec.info mówi Marcin Stępień. Skład drużyny: Artur Ziarkowski, Miłosz Sitkowski, Marcin Stępień, Piotr Kujawa, Dawid Humeniuk, Cezary Fudziak oraz Marcin Koliński i Rafał Kołodziej. red.
zdjęcia (1) Czytaj całość