Ivan Radenović ekipę AZS-u Koszalin wzmocnił w trakcie rozgrywek. Zastąpił on słabo spisującego się Garricka Shermana, który wylądował w Gruzji. Serbski podkoszowy szybko wkomponował się do zespołu Igora Milicicia, stając się jednym z ważniejszych punktów.
[ad=rectangle]
Później jednak z różnych przyczyn działacze zwolnili chorwackiego szkoleniowca i zawodnik zaczął grać gorzej. Kwintesencją były dwa pierwsze mecze w play-offach, w których łącznie spędził na parkiecie 22 minuty. W tym czasie zdobył dwa punkty - trafiając zaledwie jeden rzut z gry na sześć oddanych prób. W trzecim spotkaniu się poprawił, ale jego zespół pożegnał się z play-offami.
- Czuję wielkie rozczarowanie. Początkowo wydawało się, że to będzie sezon marzeń dla AZS-u Koszalin i kibiców tego zespołu, ale później tak się jednak nie stało. I to z wielu przyczyn. Mieliśmy okazję stać się bohaterami, ale ostatecznie tak się nie stało. Jeśli chodzi o moją postawę, to mogę powiedzieć, że do momentu odejścia Igora Milicicia grałem naprawdę solidnie. Później nowy trener wprowadził swoją filozofię. Wiem, że on miał wiele uwag do mnie, ale nie za bardzo mogę się z nim zgodzić. Trudno jest przestawić się na inny sposób myślenia w tak krótki czas - szczerze przyznaje Radenović, który uważa, że zmiany poczynione przez klub nie wyszły zespołowi na dobre.
- Na miesiąc przed startem play-offów pokonaliśmy Rosę Radom na wyjeździe. Oni wówczas prezentowali się naprawdę dobrze, ale pokonaliśmy ich. Później jednak doszło u nas do zmian. Nie rozumiem tego. Chyba dalsza dyskusja na ten temat nie ma sensu... - dodaje Serb.
Radenović do AZS-u już nie wróci, ale chwali poziom polskiej ligi. - W Koszalinie czułem się naprawdę dobrze. Nie miałem z niczym problemu. To była duża przyjemność grać w tym miejscu. Poziom ligi mnie zaskoczył. Spodziewałem się, że będzie nieco łatwiej. Każdy mógł w danej kolejce ograć każdego - zaznacza gracz.