Od handlarza narkotyków do mistrza NBA

 / piłka używana do gry w NBA
/ piłka używana do gry w NBA

Kiedyś koledzy śmiali się z niego, gdy pracował w Burger Kingu. Teraz sam ma 6 restauracji typu "fast food", a w lidze zarobił ponad 80 mln dolarów.

W tym artykule dowiesz się o:

15-letni Caron Butler został skazany na 1,5 roku poprawczaka za rozprowadzanie kokainy. W jego przypadku było to błogosławieństwo. Siedem lat później został wybrany w drafcie NBA. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie nietypowe zachowanie pewnego policjanta. Dzięki niemu nie trafił do więzienia na co najmniej 10 lat.

Butler w 1997 roku (miał wtedy 17 lat) opuścił zakład poprawczy dla nieletnich. Razem z mamą i bratem przenieśli się bliżej centrum w rodzinnym mieście, żeby wynieść się ze starego środowiska. Pewnego dnia odwiedził go Andre King, jeden z grupy starych przyjaciół z narkotykowego gangu. Namawiał Butlera na bliżej nieokreśloną akcję, ale Caron się nie zgodził. Głównie z powodu tego, że na nodze miał przypiętą elektroniczną "obrożę", dzięki której policja wiedziała gdzie jest i co robi.
[ad=rectangle]
Dwie godziny później King został zastrzelony, do dzisiaj nie wiadomo, w jakich okolicznościach. Dwa lata później, w 1999 roku, zastrzelono Jamesa Barkera, w 2004 roku od kul zginął Antonio Strong. To dawni znajomi koszykarza NBA z czasów handlu narkotykami.

Urodzony w 1980 roku Butler ojca nigdy nie poznał. Wychował się w Racine. To miasto w latach 90-tych miało najwyższą średnią zabójstw w całych Stanach Zjednoczonych. Butler dziękuje Bogu, że żyje. - On stawia nam na drodze niezrozumiałe dla nas rzeczy, trzeba je tylko zauważyć. Dzięki temu nie skończyłem jak Andre czy James - powiedział.

Przyszły członek mistrzowskiej drużyny NBA (Dallas Mavericks, 2011) zaczął handlować narkotykami w wieku 11 lat. Przez kolejne cztery aresztowali go 11 razy. W porachunkach gangsterskich zginęło kilku jego przyjaciół, raz był świadkiem strzelaniny - tak wyglądał jego świat do 15. roku życia.

Wreszcie się doigrał. Został aresztowany kolejny raz. Miał przy sobie, oprócz kokainy, 1200 dolarów, ale nie zdradził ani tego, skąd miał narkotyki, ani od kogo dostał gotówkę. Doszło do tego nielegalne posiadanie broni. Został skazany.

Za posiadanie kokainy oraz pistoletu (jak tłumaczył matce, dostał go od "jednego z czarnych braci") dostał trzy miesiące prac publicznych. Dodatkowo trafił na 18 miesięcy do ośrodka poprawczego dla nieletnich o zaostrzonym rygorze w Wales w stanie Wisconsin. - Tam działy się rzeczy, jakie oglądamy tylko w filmie. Ludzie się cięli, żeby stamtąd się wydostać. Zawsze musiałeś uważać na plecy. Byłem przerażony - mówił.

Pod kołdrę przed policją

W poprawczaku wylądował na 15 dni w izolatce za bijatykę z innym skazanym. Jego jedynym kontaktem ze światem było malutkie, zakratowane okienko. Z nudów gapił się przez nie godzinami. Jedyne, co był w stanie dojrzeć, to boisko do koszykówki. To był dla niego bilet do innego świata, ale wtedy jeszcze o tym nie wiedział. - Nie interesowało mnie, co robią, ale wyboru nie było. Teraz myślę, że Bóg tak chciał. Miałem zobaczyć tych zawodników, żeby moje życie się odmieniło - opowiadał po latach.

Wales opuścił w 1997 roku i obiecał sobie, że już nigdy nie wpakuje się w kłopoty. To nie do końca mu się udało. Wkrótce policjanci, z sądowym nakazem w ręce, zrobili nalot na jego dom. Podejrzewali, że młody Butler zajmuje się ponownie sprzedażą narkotyków. Znaleźli 15 gramów kokainy w garażu.

Butlerowi groziło w tym momencie co najmniej 10 lat więzienia za recydywę. Opisywał później, że był to jeden z najgorszych momentów w jego życiu. Był tak przestraszony wizytą policji, że przykrył się kołdrą w łóżku i nie dawał znaku życia. Oczywiście szybko go znaleźli.

Z łzami w oczach przekonywał ich, że porzucił dawny styl życia, a narkotyki nie należą do niego. Skąd się wzięły? Nie wiedział. Do dzisiaj nie jest pewne, czy mówił prawdę. O dziwo, detektyw Richard Geller, który dowodził grupą policjantów, uwierzył chłopakowi. Ostrzegł go jednak, że ma ostatnią szansę. - Jeśli jeszcze raz w jakikolwiek sposób twoje nazwisko przewinie się przy narkotykach, wpakujesz się w poważne kłopoty - powiedział.

Zawodnik NBA przyznał, że Geller uratował mu życie. Nie kontaktowali się często od tamtego zdarzenia. Ostatni raz kilka lat temu, jednak koszykarz dobrze pamięta, co zawdzięcza policjantowi.

Pieniądze od gangstera

17-latka po poprawczaku nie chcieli ponownie przyjąć do szkoły, więc zapisał się do innej, ale pod nieco zmienionymi danymi - jako James Caron Butler. Rzadko używał pierwszego imienia, więc nikt się nie zorientował. Po dwóch miesiącach, jako niezły uczeń, napisał prośbę o przeniesienie do swojej starej szkoły, Park High, i tym razem się udało.

Już w poprawczaku zaczął przygodę z koszykówką. Miał opinię nieugiętego, twardego zawodnika, który nigdy się nie poddaje, co pokazał podczas meczów Park High. Chciał dostać się do Maine Central Institute, ale nie miał na czesne. Była to szkoła średnia, z której do NBA trafił m.in. Sam Cassell, trzykrotny mistrz NBA z Houston Rockets i Boston Celtics.

Butler pieniądze załatwił od jednego z dilerów narkotykowych (James Harris, odsiaduje obecnie 20 lat za handel narkotykami). Dostał od niego 5 tys. dolarów. W 2000 roku Butler został przyjęty na University of Connecticut, ale studiów prawniczych nigdy nie skończył. Po dwóch latach przystąpił do draftu. Z nr 10 wybrało go Miami Heat. Do dzisiaj Butler zarobił w lidze zawodowej ponad 80 mln dolarów.

Lamar Odom, koszykarz NBA: - Wiemy, co Caron przeszedł. Wielu z nas miało podobne wspomnienia: samotnie wychowująca matka, brak ojca, kłopoty z prawem. Mało komu udało się z tego wyjść. Caron był na tyle silny, że dał sobie radę.

Kiedy Butler podpisywał umowę z Oklahoma Thunder, generalny menedżer Sam Presti przyznał, że wzięli go właśnie dlatego, że ma twardą skórę i nic nie jest w stanie go złamać. Od 13 lat gra w NBA, właśnie podpisał dwuletnią umowę z Sacramento Kings. Wystąpił w tym czasie dwa razy w Meczu Gwiazd, zwiedził osiem klubów, w tym Dallas Mavericks. Z zespołem z Teksasu oficjalnie sięgnął po mistrzostwo ligi, choć w najważniejszych meczach nie wystąpił z powodu kontuzji.

700 ubrań dla dzieci

Po wyjściu z poprawczaka Butler dorabiał w Burger Kingu. Koledzy śmiali się z niego, widząc jego służbowy ubiór, kiedy z mopem w rękach wycierał podłogę. Obecnie koszykarz NBA jest właścicielem sześciu restauracji typu „fast-food”.

Podkreśla, że wiele zawdzięcza nie tylko Bogu, ale i matce. Kupił jej nowy dom. Tak chciał się odwdzięczyć jej za poświęcenie i miłość, jaką okazywała synowi-łobuzowi. Pracowała na dwa etaty, samotnie wychowując Carona i jego brata, Malvina. Musiała co chwila wysłuchiwać o kłopotach przyszłego koszykarza.

Kiedyś wręczył matce na urodziny róże, a dodatkowo zegarek z diamentami i sporą sumę pieniędzy. - To było niesamowite. Po tym wszystkim co przeszliśmy, dostałam pieniądze od własnego syna. Powiedział, że teraz mogę lecieć na wycieczkę tam, gdzie chcę. Nie spodziewałam się, że dożyję takiej chwili - powiedziała mama koszykarza, Mattie Paden.

Opowiadał, że dzięki niej nie skończył w Sing Sing czy z dziurą w głowie na ulicy. Butler dzięki zarobionym pieniądzom fundował także stypendia, organizował mecze charytatywne, a także wybudował klinikę dla dzieci w rodzinnym Racine. W zeszłym roku zakupił dla biednych dzieci 700 kompletów zimowych ubrań.

Ma żonę Andreę i trójkę dzieci. Spotkał ją na pierwszym roku UConn. Nie zwracała na niego uwagi, bo wydawał się jej nadętym typem z przerośniętym ego. Zaiskrzyło dopiero potem, kiedy okazało się, że nie jest aż takim lekkoduchem. Spełnił też - po części - marzenie mamy, która chciała, żeby ukończył studia. Na prawo nie wrócił, za to można było go spotkać na uczelni Duke, gdzie zdobył dyplom z zarządzania.

Źródło artykułu: