[b]
Karol Wasiek: W połowie kwietnia ogłosiłeś, że zostajesz na kolejny sezon w [/b]Gonzadze Bulldogs, jednocześnie rezygnując z przystąpienia do draftu NBA. Dlaczego zdecydowałeś się na taki krok?
Przemysław Karnowski: Nie ukrywam, że miałem kilka możliwych opcji, które brałem pod uwagę. Rozważałem dość sporo wariantów. Starałem się patrzeć na to, co jest dla mnie najlepsze. Po rozmowach z rodziną i trenerami doszedłem do wniosku, że zostaję w Gonzadze. Uważam, że będzie to dla mnie bezpieczna sytuacja, bo nie będę musiał walczyć o ten draft z Europy. Gdybym się w tym roku nie dostał, to miałbym zdecydowanie trudniejszą sytuację.
Przystąpienie do draftu kusiło?
- Oczywiście, że tak. Przystąpienie do draftu to bardzo poważna decyzja. Może byłaby to nawet najpoważniejsza decyzja w moim życiu. Nie jest to już granie na uczelni. W NBA gra się już z wielkimi mężczyznami, którzy walczą, żeby podpisywać nowe kontrakty. Myślę, że ten najbliższy sezon dobrze mnie przygotuje do tej walki. Mam nadzieję, że poszczęści mi się w kolejnym roku.
[ad=rectangle]
To prawda, że kilka klubów pytało o twoją osobę?
- Tak, kilka klubów było zainteresowanych. Patrzyłem na to, jakie miałbym opcje. Doszedłem jednak do wniosku, że jeżeli nie miałbym gwarantowanej pierwszej rundy w drafcie od jakiegoś klubu, to nie ma sensu ryzykować. Brak wybrania w drafcie spowodowałby, że musiałbym na jakiś czas przenieść się do Europy. A do tego nie chciałem doprowadzić. Nie ma co ukrywać, że rozgrywki Stanach Zjednoczonych są bardziej obserwowane przez skautów. Praktycznie na każdym treningu, meczu są tacy ludzie, którzy prowadzą sumiennie notatki na twój temat.
Z punktu widzenia formalnego - gdybyś przystąpił do draftu, to wówczas nie mógłbyś już wrócić na uczelnię?
-
Są różne przepisy. Mógłbym złożyć swoją kandydaturę, ale musiałbym ją po kilku dniach wycofać. Jeżeli jednak bym tego nie zrobił, to nie mógłbym już wrócić na uczelnię. Wówczas jeździłbym na różne treningi z drużynami NBA, mógłbym pograć w Lidze Letniej. Ten proces jest bardzo skomplikowany...
Powiedz szczerze - jesteś zaznajomiony w tych przepisach?
- W tym roku bardzo mocno to studiowałem (śmiech). Patrzyłem, jak to wszystko wygląda. Nie ma co ukrywać, że to dla mnie coś nowego. Nie doświadczyłem tego jeszcze w życiu. Przepisy w Stanach Zjednoczonych są dość zagmatwane.
[b]
Jakie masz cele na ten nadchodzący sezon?[/b]
- Będę miał jeszcze jeden sezon na to, aby polepszyć swoje umiejętności i powalczyć o jeszcze dalsze zajście w NCAA Tournament. Poza tym skończę studia, bo jestem już na czwartym roku. Kilka czynników przeważyło o tym, aby pozostać w Gonzadze. Myślę, że to był dobry wybór.
Jakie elementy są do poprawy?
- Chcę popracować nad swoim ciałem i przygotowaniem motorycznym. Nie ma co ukrywać, że teraz gra opiera się na atletyźmie, skoczności i szybkości. Odchodzi się teraz nieco od tych klasycznych środkowych. Poza tym do poprawy jest gra prawą ręką.
W zakończonych już rozgrywkach miałeś okazję rywalizować z [color=#000000;]Jahlilem Okaforem, który został wybrany z numerem trzy w drafcie. Jak wspominasz tamten mecz?
- To[/color] bardzo[color=#000000;] dobry zawodnik, ale uważam, że wówczas najwięcej problemów sprawił nam Justise Winslow. Okafor niczym specjalnym nas nie zaskoczył, bo dokładnie wiedzieliśmy, jak go kryć w defensywie. Stosowaliśmy różne warianty przeciwko niemu. Trenerzy bardzo dobrze nas przygotowali do tego pojedynku.
Mateusz Ponitka przystąpił z kolei do draftu. Mieliście okazję rozmawiać przed jego decyzją?
- Nie rozmawialiśmy o tym, bo to jest nasza indywidualna decyzja. Nie chciałem Mateuszowi przeszkadzać w tym procesie. Od tego są agenci, rodzice. To są ludzie, którzy ci pomagają. Zresztą sam nie mam takiego doświadczenia, aby komuś doradzać.
[/color]