Od pierwszej do ostatniej minuty prowadzili podopieczni Piniego Gershona i ostatecznie pokonali Olympiakos Pireus 96:83. Tym samym Maccabi Tel Awiw poprawiło swój bilans do stanu 6-3 i zrównało się z greckim zespołem. Żeby jednak myśleć o wyprzedzeniu Olympiakosu w tabeli, Izraelczycy muszą jeszcze wygrać w ostatniej kolejce i liczyć na wpadkę drużyny z Pireusu. Wszystko dlatego, iż w Grecji to gospodarze byli górą, wygrywając różnicą dziewiętnastu oczek. - To duża wygrana drużyny i wygrana wywalczona przez drużynę. Zdaliśmy egzamin. Carlos Arroyo miał tylko dwie straty – to dużo mówi - wyjawił po meczu Gershon. Najlepszym graczem Maccabi był Carlos Arroyo - 20 punktów, zaś d’Or Fischer uzyskał double-double w postaci 15 oczek i 10 zbiórek. Wśród podopiecznych Panayotisa Yannaikisa dobrze zaprezentował się Josh Childress, autor 15 punktów. Ioannis Bourousis rzucił 11 oczek i miał 12 punktów. Po meczu Grek wypowiedział się na konferencji prasowej. - Nie byliśmy należycie skoncentrowani w defensywie. Maccabi oddało zbyt wiele łatwych rzutów. To jest przyczyna naszej porażki.
Maccabi Tel Awiw - Olympiakos Pireus 96:83 (25:19, 22:26, 27:16, 22:22)
(Arroyo 20, Eliyahu 18 (8 zb.), Brown 15, Fischer 15 (10 zb.) - Childress 15 (5 zb.), Halperin 14, Bourousis 11 (12 zb, 4 prz.), Papaloukas 11 (5 as.))
Zarówno Cibona Zagrzeb, jak i Unicaja Malaga już wcześniej mogły być pewne udziału w fazie TOP 16. Czwartkowa batalia, wygrana przez zespół przyjezdnych, daje im jednak możliwość zajęcia pierwszej lokaty w Grupie A (obecnie bilans 7-2), co będzie miało znaczenie przed losowaniem następnej rundy. Tym bardziej, że bezpośredni rywal Unicaji w walce o tą lokatę, grecki Olympiakos poległ w Tel Awiwie. Cibona najprawdopodobniej zajmie czwarte miejsce w grupie (bilans 5-4). Chorwacka ekipa mogłaby się bić o wyższą pozycję, lecz w kluczowej akcji meczu Nikola Prkacin nie trafił rzutu spod kosza i ostatecznie to podopieczni Aito Garcii Renesesa schodzili z parkietu wygrani. Co ciekawe, jeszcze na początku czwartej kwarty gospodarze prowadzili 62:55, lecz następne kilka minut przegrali 0:14. Świetnie wówczas spisywał się Omar Cook, który w całym meczu zdobył 10 oczek. Po stronie Cibony najlepiej zagrał Amerykanin Alan Anderson - autor 19 punktów. Po meczu szkoleniowiec gospodarzy, Velimir Perasović w ten sposób tłumaczył przegraną swoich podopiecznych. - Unicaja to ekipa, która tylko czeka na kryzys przeciwnika, jego kilka minut słabszej dyspozycji i wówczas wykorzystuje to. Ponadto, zabrakło trochę szczęścia. Ostatnia akcja wyglądała dokładnie tak, jak ją rozpisałem. Niestety Nikola nie trafił z bliska.
Cibona Zagrzeb - Unicaja Malaga 76:77 (21:18, 23:18, 15:17, 17:24)
(Anderson 19 (3x3), Kus 13, Calloway 11 - Haislip 14, N’Dong 13 (10 zb.), Cook 10, Welsch 10)
Pomimo przegranych pierwszych siedmiu meczów, Żalgiris Kowno nadal liczy się w walce o ostatnie, premiowane awansem do fazy TOP 16, miejsce w Grupie B. Stało się tak dzięki wygranej w meczu z francuskim SLUC Nancy 105-94. W chwili obecnej obydwie ekipy oraz Asseco Prokom mają bilans 2-7 i ex aequo plasują się na czwartym miejscu. Oznacza to, że chcąc awansować, każda drużyna musi pokonać swojego przeciwnika w 10. kolejce. Los sprawił tak, że trzy wyżej wymienione kluby nie zagrają ze sobą. Mimo zwycięstwa trener Żalgirisu, Gintaras Krapikas nie był zadowolony po meczu. - Koszykówka jest przewrotna. Na początku sezonu cieszyliśmy się z każdego zwycięstwa. Dziś, po dwóch wygranych w Eurolidze z rzędu, stwierdzam, że powinniśmy zagrać jeszcze lepiej. Samo spotkanie dostarczyło wielu emocji zwłaszcza w ostatniej kwarcie, kiedy to oba zespoły zdobyły aż 77 punktów (41:36 dla gospodarzy). Po stronie gospodarzy punktowało zaledwie siedmiu koszykarzy, lecz aż szóstka z nich zdobyła ponad 10 oczek. Najwięcej, bo 29 punktów zdobył Jonas Maciulis, Darius Salenga został autorem 18 oczek, podczas gdy Paulius Jankunas rzucił 15 punktów i dodał do tego 17 zbiórek. Dla SLUC 21 punktów zapisał Steed Tchicamboud - 21. O dwa mniej, lecz również i 7 zbiórek oraz 6 asyst zanotował Ricardo Greer.
Żalgiris Kowno - SLUC Nancy 105:94 (19:21, 21:16, 24:21, 41:36)
(Maciulis 29 (5x3), Salenga 18 (5 zb.), Jankunas 15 (17 zb.), Klimavicius 15 (9 zb.) - Tchicamboud 21, R. Greer 19 (7 zb., 6 as.), Julian 16)
Po wygranej Montepaschi Siena nad Panathinaikosem Ateny znana już jest prawdopodobna kolejność w Grupie B. Pierwsze miejsce zajmie Regal FC Barcelona, tuż za nią włoskie Montepaschi, podczas gdy na trzeciej pozycji uplasują się Grecy. Mistrz LEGA 1 wygrał to spotkanie przede wszystkim dzięki dobrej postawie dwójki koszykarzy. 21 oczek zdobył rozgrywający Terrell McIntyre, dodając do tego 4 asysty, 3 zbiórki i 3 przechwyty. Drugą ważną postacią w zespole Simone Panigianiego był Marco Carraretto, który w ciągu 18 minut rzucił 15 punktów, wszystkie zza linii 6,25 m. Najlepszym strzelcem meczu okazał się być Mike Batiste. Gracz Panathinaikosu uzyskał 28 punktów i 8 zbiórek, lecz zanotował również 8 strat. - Nie da się wygrać meczu, notując aż 27 strat. Gratuluję trenerowi Montepaschi i jego podopiecznym zwycięstwa - powiedział na konferencji prasowej trener Ateńczyków, Żeljko Obradović. Panigiani zaś stwierdził - Przed meczem nie kalkulowaliśmy czy chcemy być na drugim, czy na trzecim miejscu. Chcieliśmy sprawić fanom satysfakcję i pokonać jeden z najlepszych zespołów w Europie.
Montepaschi Siena - Panathinaikos Ateny 82:77 (20:18, 23:19, 18:24, 21:16)
(McIntyre 21 (3x3), Carraretto 15 (5x3), Domercant 10, Lavrinović 10 (8 zb.) – Batiste 28 (8 zb.), Diamantidis 11 (9 zb.), Jasikevicius 11)
Dogrywki potrzebowali podopieczni Dusko Ivanovicia by wywieźć dwa punkty z trudnego terenu w Rzymie. Ostatecznie TAU pokonało Lottomatikę 103:96 i zapewniło sobie pierwsze miejsce w Grupie C. Fantastycznie spotkanie rozegrał rozgrywający Igor Rakocević. Serb, który w ostatnich kilku meczach zanotował spadek formy, tym razem rzucił aż 31 punktów, co jest jego najlepszym wynikiem w karierze. Rakocevicia dzielnie wspierali Tiago Splitter (17 oczek) i Mirza Teletović (16). - Tak jak spodziewałem się przed pierwszym gwizdkiem, Lottomatika postawiła nam trudne warunki. Oni fantastycznie dopracowali grę typu pick & roll. My jednak udowodniliśmy swoją wartość - stwierdził na pomeczowej konferencji trener Ivanović. Z postawy swoich podopiecznych nie mógł być zadowolony Nando Gentile, choć docenił walkę do ostatnich minut - Nie mogę być szczęśliwy z wyniku, natomiast chwalę moich graczy, za to, że nie poddali się aż do samego końca. Mimo przegranej, Lottomatika prawdopodobnie zajmie drugą pozycję w grupie. Warunkiem jest przyszłotygodniowa wygrana przeciwko Fenerbahce lub przegrana mniej, niż dziewięcioma punktami.
Lottomatica Rzym - TAU Ceramica Vitoria 96:103 po dogrywce (25:20, 21:25, 22:22, 17:18, 11:18)
(Jaaber 20 (4x3, 4 prz.), Becirović 17 (6 zb., 5 as.), Hutson 17 (8 zb.), Datome 13 (7 zb.), Jennings 13 - Rakocević 31 (8 zb.), Splitter 17 (6 zb.), Teletović 16 (4x3))
Mimo bardzo dobrej postawy centra Mirzy Begicia, który zdobył 23 punkty oraz zebrał 13 piłek, Union Olimpija Lublana przegrała na własnym boisku z tureckim zespołem Fenerbahce Ulker Stambuł 70:90. Podopieczni Bogdana Tanjevicia są już tym samym pewni awansu do dalszej fazy, co oznacza, że o ostatnie miejsce w Grupie C będą walczyć Alba Berlin i DKV Joventut Badalona. - Jestem bardzo szczęśliwy. Osiągnęliśmy cel, który założyliśmy sobie dużo wcześniej. Teraz będzie już tylko lepiej. Myślę, że większość moich koszykarzy zaprezentowała się naprawdę dobrze. Tylko niektórzy nasi młodzi zawodnicy nie zagrali tak, jakbym sobie tego życzył i tak, jak od nich wymagam - powiedział po spotkaniu trener gości, dostrzegając pewne mankamenty. Najlepszym strzelcem w jego ekipie był Omer Onan, który rzucił 20 oczek, zaś tylko o 4 mniej zanotował Mirsad Turkcan. Warto dodać, iż po kilkutygodniowej przerwie spowodowanej kontuzją wrócił Marko Milić.
Union Olimpija Lublana - Fenerbahce Ulker Stambuł 70:90 (25:24, 22:26, 13:17, 10:23)
(Begić 23 (13 zb.), Robinson 11, Hukić 7 - Onan 20 (3x3), Turkcan 16 (6 zb.), Mrsić 14 (4x3))
Włoskie Armani Jeans Mediolan przetrwało sytuację być albo nie być i wygrywając z Realem Madryt (który już wcześniej zapewnił sobie udział w następnej rundzie) 70:61, nadal liczy się w grze. Poza Armani, w walce o ostatnie dwie lokaty walczą jeszcze Partizan Belgrad i Efes Pilsen Stambuł. Katem ”Królewskich” okazał się Marco Mordente - zdobywca 23 punktów. Po stronie przyjezdnych 13 oczek zapisał na swoim koncie Quinton Hosley, zaś 10 zanotował Louis Bullock. - Po środowych spotkaniach powiedziałem moim koszykarzom, że ten mecz po prostu muszą wygrać. Dlatego cieszę się, że zagrali z zębem i nadal pozostajemy w grze - tymi słowami skomentował występ swoich zawodników Piero Bucchi, zaś jego vis a vis na ławce Realu, Joan Plaza stwierdził - Mediolańczycy zdecydowanie zasłużyli na zwycięstwo. My graliśmy dobrze tylko przez dwie kwarty, ale fatalnie spisaliśmy się w ostatniej części.
Armani Jeans Mediolan - Real Madryt 70:61 (13:20, 16:10, 20:23, 21:8)
(Mordente 23 (5x3), Rocca 14, Hawkins 13 (5 zb.) - Hosley 13 (5 zb.), Bullock 10, van den Spiegel 9 (5 zb.))