Strajk w zespole Górnika Wałbrzych

Fatalne wieści dobiegają z obozu Victorii Górnika Wałbrzych. Zespół prowadzony przez trenera Andrzeja Adamka oprócz kryzysu sportowego, przeżywa także problemy finansowe. Działacze klubu zalegają bowiem z wypłatami sporej grupie zawodników. Damien Argrett oraz Ousmane Barro dopuścili się nawet strajku.

W wielkim kryzysie znajduje się obecnie zespół Victorii Górnika Wałbrzych. Podopieczni trenera Andrzeja Adamka przegrywają mecz za meczem. W ubiegłej kolejce polegli oni w wyjazdowym starciu z ekipą Polonii Warszawa. Taka sytuacja sprawiła, że wałbrzyski klub okupuje obecnie ostatnią lokatę w tabeli PLK. Nic jednak nie wskazuje na to, by cokolwiek miałoby zmienić się w najbliższym czasie. Górnik przeżywa bowiem nie tylko kryzys czysto sportowy, ale także finansowy. Jak donosi "Gazeta Wyborcza" klub zalega z wypłatami sporej grupie zawodników.

Na skutki takiego stanu nie trzeba było długo czekać. Kilku koszykarzy, by wyrazić swoje oburzenie, dopuściło się nawet strajku. Z zespołem regularnych treningów nie prowadzą Amerykanin Damien Argrett, a także Senegalczyk Ousmane Barro. - Faktycznie, na środowym treningu nie było Ousmane Barro. Klub zalega mu z częścią wypłaty, ale wyjaśniliśmy już wątpliwości i ma już trenować normalnie. Reszta zdrowych zawodników, łącznie z Argrettem, była obecna na zajęciach - zapewnia dyrektor Górnika Janusz Kozłowicz.

Jednak to nie jedyni zawodnicy, wobec których wałbrzyski klub ma zaległości. Na wyrażenie swojej opinii zdecydowało się dwóch innych graczy, którzy chcieli jednak pozostać anonimowi. - Rzeczywiście, nie dostaliśmy pieniędzy za ostatni miesiąc i dopóki kwestie finansowe nie zostaną uregulowane, to chyba ciężko będzie o dobrą atmosferę i zwycięstwa drużyny - przyznał pierwszy z nich. - Ktoś cały czas chodzi i pyta się o pieniądze, ktoś inny choruje, kolejnego wcale ostatnio nie ma, więc jak mamy normalnie trenować? - żali się drugi.

To jednak nie jedyne problemy Górnika. Wałbrzyski zespół boryka się bowiem z kontuzjami. Niestety do końca bieżącego sezonu na parkietach PLK nie zobaczymy już Rafała Glapińskiego. Na urazy narzekają także Daryl Greene oraz Marcin Stefański. Czy jednak rzeczywiście gracze ci borykają się z kontuzjami, czy także w pewien sposób starają się zaprotestować przeciwko sytuacji panującej w klubie. - Chciałbym mieć możliwość wyrównanej walki o utrzymanie, patrząc jednak na wzmocnienia rywali, przy naszych ciągłych osłabieniach zdrowotnych trudno być optymistą - wyznaje trener Adamek. Z pewnością obecna atmosfera nie napawa optymizmem włodarzy zespołu. Może się okazać, że drużyna ta nie będzie w stanie nadal funkcjonować w lidze, przez co pożegnamy w bieżącym sezonie kolejny już team. To jednak jak na razie tylko spekulacje.

Działacze klubu zapewniają, że trwają starania o wzmocnienia na kilku pozycjach. - Pracujemy nad transferami, bo bez nich będzie bardzo ciężko się utrzymać. Na pewno dołączy do nas rzucający obrońca, który będzie umiał poprowadzić grę. Potrzebujemy też zawodnika podkoszowego - zapowiada dyrektor Górnika.

Gdyby faktycznie zespół z Wałbrzycha został zmuszony do opuszczenia ligi, w PLK pozostałoby zaledwie 13 drużyn. Warto przypomnieć, że pierwotnie liga miała składać się z 16 zespołów. Władze PLK powinny zatem wyciągnąć odpowiednie wnioski, by sytuacja, która panuje obecnie, nie powtórzyła się w rozgrywkach sezonu 2009/10.

Źródło artykułu: