Jacek Seklecki: Mówiło się, że po dobrej pierwszej rundzie w waszym wykonaniu, przyjdzie słabsza, gdyż gracie więcej spotkań na wyjeździe. Jednak początek fazy rewanżowej temu zaprzecza?
Jacek Sulowski: Na pewno wiele osób myślało w ten sposób, ponieważ pierwsza runda w naszym wykonaniu to były w większości mecze na własnym parkiecie. Ale chcąc osiągnąć dobry wynik na koniec sezonu, nie możemy przegrywać w obcych halach, tylko również pokonywać rywali na ich terenie. Jednak trzeba przyznać, że będzie to bardziej wymagająca dla nas runda.
Rozpoczęliście ją w dobrym stylu, pokonaniem na wyjeździe Polonii i Basketu Kwidzyn.
- Te wygrane na pewno bardzo nas cieszą, ale nie ukrywamy, że przed nami o wiele cięższe spotkania. Mam tutaj na myśli mecze przeciwko Asseco Prokomowi w Sopocie, Turowowi w Zgorzelcu i Enerdze Czarnym we własnej hali. One tak naprawdę pokażą, na co nas stać.
Dwa z tych zespołów pokonaliście już tym sezonie. Można zatem mówić, że będziecie faworytami?
- W Sopocie zdecydowanie faworytem będzie miejscowa drużyna i to nie podlega dyskusji. Natomiast w dwóch pozostałych styczniowych spotkaniach sprawa jest otwarta. Mimo, że zarówno Energa Czarni, jak i Turów są niżej od nas w tabeli, będą to niezwykle ciężkie zawody.
Jak już wcześniej wspomniałem, pokonaliście w ostatniej kolejce Basket Kwidzyn, który przewodzony przez Andreja Urlepa nie przegrał ostatnich pięciu spotkań. Co więc zadecydowało o tej wygranej?
- Na pewno duży wpływ na zwycięstwo w tym spotkaniu miała nasza dobra gra w defensywie, która niejako powoli staje się naszą wizytówką. Poza tym, graliśmy skutecznie w ataku i co warte podkreślenia, aż sześciu naszych zawodników rzuciło ponad dziesięć punktów.
W ostatnim czasie dołączył do was Ed Scott, który pomoże nieco odciążyć Courtney’a Eldridge’a.
- Ed to znakomity koszykarz, co już nie raz udowadniał. Jest z nami od dwóch spotkań i pokazał, że będzie przydatny dla zespołu. Jego przyjście do nas to dobra decyzja działaczy, dlatego cieszę się, że jest z nami.
Nie prezentuje już jednak takiej formy, jak za czasów gry w Anwilu. Będzie przydatnym elementem układanki trenera Karola?
Nie prezentuje takiej formy, ale myślę, że potrzebuje trochę czasu, aby odnaleźć się w naszym zespole. Miejmy nadzieję, że uda mu się powrócić do takiej dyspozycji, z jakiej pamiętają go kibice Anwilu.
W weekend pauzujecie. Przyda się więc trochę odpoczynku?
Niezupełnie tak, gdyż mimo, iż nie rozgrywamy żadnego spotkania ligowego, to już w sobotę jedziemy do Pleszewa, gdzie zagramy mecz towarzyski z Victorią Górnikiem Wałbrzych. Wszystko to w ramach akcji promującej Polską Ligę Koszykówki i tegoroczny EuroBasket, czyli PLK w Twoim mieście, więc wolnego nie będzie. Pomysł takich gal jest na pewno bardzo słuszny, ponieważ im więcej koszykówki zostanie pokazane ludziom, tym lepiej dla dobra promocji tej dyscypliny. Żeby jeszcze więcej było jej w ogólnodostępnej telewizji…
Play-off zbliża się wielkimi krokami, a każde wasze zwycięstwo przybliża was do pierwszej czwórki. Przed sezonem chyba nie zakładaliście takiego wyniku nawet w najbardziej optymistycznych snach?
- Przede wszystkim chcieliśmy osiągnąć jak najlepszy wynik i do każdego meczu podchodziliśmy maksymalnie skoncentrowani. Żeby jednak ta pierwsza czwórka stała się faktem, musimy wygrać jeszcze nie jedno spotkanie, także wiele ciężkiej pracy przed nami. Być może wtedy uda się osiągnąć coś bardzo fajnego…
Co kryje się po tym stwierdzeniem?
- Medal byłby bardzo mile widziany na koniec sezonu. Ale żeby to osiągnąć jeszcze daleka droga przed nami.