Piątek i sobota były pierwszymi dniami, w których fani Farmaceutów mieli okazję zobaczyć w akcji swoich ulubieńców i się nie zawiedli. Mimo sporych problemów z rotacją, drużyna Dariusza Szczubiała wykazała się ogromną wolą walki i zaangażowanie to docenili kibice, którzy po zakończeniu finałowego pojedynku nagrodzili biało-niebieskich gromkimi brawami. Wydaje się, że gdy do gry wróci czwórka kontuzjowanych zawodników, to starogardzianie mogą być niebezpieczni dla każdego rywala.
- Bardzo pozytywne wrażenia po tych dwóch dniach - przyznaje Marcin Flieger. - Widać, że kibice żyją w Starogardzie koszykówką i z resztą nie jest to żadna nowość. Od kiedy pamiętam, to zawsze drużynie przyjezdnej ciężko się tu występowało. Każdy reaguje bardzo żywiołowo na wydarzenia na boisku i fajnie będzie się grało dla takich fanów - dodaje.
W sobotni wieczór Polpharmie zabrakło przede wszystkim graczy podkoszowych, którzy dorównaliby parametrom Atera Majoka. Z przymusu z potężnym środkowym Trefla walczyć musieli Daniel Grujić czy też Szymon Długosz.
- Brak centymetrów był kluczowy, gdyż naszych trzech wysokich zmaga się z kontuzjami - podkreśla Flieger. - Z Asseco jeszcze jakoś sobie radziliśmy na zbiórce, wszyscy skakaliśmy i przyniosło to efekt. Trefl miał już jednak znaczną przewagę i skrzętnie to wykorzystali, bo kiedy staraliśmy się przy ich centrze zagęścić pole trzech sekund, to od razu piłka szła na obwód i razili z dystansu - zauważa zdobywca 21 punktów w sobotnim finale.
Marcin Flieger w nowym sezonie powinien należeć do czołowych ogniw Polpharmy. Doświadczonemu rozgrywającemu zaufali także koledzy z drużyny, którzy wybrali go na kapitana Kociewskich Diabłów w nadchodzących rozgrywkach.
- Z wyborem kapitana było tak, że byliśmy na turnieju w Stargardzie Szczecińskim i cała drużyna głosowała wraz z trenerami i masażystą - opowiada nam Flieger. - Zostałem wybrany największą liczbą głosów, byłem trochę zaskoczony, ale bardzo się z tego cieszę i mam nadzieję, że dobrze poprowadzę zespół - kończy.