Koszykarze Polskiego Cukru byli bardzo blisko zwycięstwa w XXIII Memoriale im. Alfonsa Wicherka. Najpierw, w piątkowy wieczór pokonali bez większych problemów Siarkę Tarnobrzeg 99:82, a w niedzielnym finale ulegli Rosie Radom 71:77. Po pierwszej połowie prowadzili siedmioma punktami.
W trzeciej i czwartej kwarcie gospodarze imprezy wrzucili jednak wyższy bieg i wywalczyli zwycięstwo. - Myślę, że dla nas nie tyle co wynik był ważny, choć miło jest, jak się wygrywa spotkania, ale kolejne przetarcie przed ligą było najistotniejsze - podkreślił Łukasz Wiśniewski.
On i koledzy przystąpili do tej imprezy z nastawieniem doskonalenia defensywy. - Ćwiczenie obrony to był ten aspekt, nad którym skupiliśmy się najbardziej w Radomiu - przyznał rzucający.
30-latek był jednym z najlepszych zawodników toruńskiej ekipy podczas piątkowo-sobotniej imprezy. W obu spotkaniach zdobył łącznie 29 punktów - 18 przeciwko Siarce i 11 z Rosą.
Wiśniewski powrócił do rodzinnego miasta po wielu latach gry w różnych polskich klubach. - Czuję się bardzo dobrze. Zmiana otoczenia, w końcu jestem w moim mieście, tak jakoś wyszło (uśmiech). Bardzo się cieszę, że trafiłem do Torunia. Włodarze klubu stworzyli bardzo ciekawą ekipę. Czekamy tylko, aż to wszystko "zaskoczy" w najbardziej odpowiednim momencie - skomentował.
Polski Cukier może być "czarnym koniem" startujących za niecałe dwa tygodnie rozgrywek Tauron Basket Ligi. - Nie ma co robić sobie apetytów na poszczególne miejsca. Najważniejsze jest robienie małych kroków, aby coraz lepiej funkcjonować i w ataku, i w obronie. Musimy skupiać się na każdym kolejnym meczu. Nie ma co sobie stawiać wygórowanych celów, bo boisko wszystko zweryfikuje - zakończył.