Miał być drugim Michaelem Jordanem. Kontuzje zniszczyły mu wielką karierę

Derrick Rose przypomniał kilka lat temu kibicom Chicago Bulls, że nie muszą już tęsknić za legendą NBA. Kibice byli wniebowzięci. Teraz tworzą memy o kolejnych urazach ich gwiazdy oraz posądzeniach o gwałt.

Krzysztof Gieszczyk
Krzysztof Gieszczyk
East News

Tu nie będzie szczęśliwego zakończenia. A może będzie, bo koszykarz zdał sobie sprawę jakiś czas temu, że wielki sport nie będzie już mu pisany i trzeba zadbać o życie po NBA, o wykształcenie syna, o chodzenie po chodniku bez bólu. Kolejne operacje po to, żeby jeszcze polatać w stronę obręczy - to przestaje mieć sens.

Derrick Rose ma 27 lat, ale kolana starego dziadka. Zdobywał nagrodę dla najlepszego zawodnika sezonu zasadniczego, kibiców porywał agresywnym stylem gry oraz dynamicznymi akcjami. Pod koniec września doznał kolejnego urazu w karierze. Po starciu z kolegą z Chicago Bulls (dla "Byków" gra od początku występów w NBA) pękła mu kość oczodołu. Optymistyczny wariant zakłada dwa tygodnie przerwy, pesymistyczny trzy razy dłużej.

Kibice Bulls przyzwyczaili się, że ich najlepszego koszykarza nie ma na parkiecie. W sezonie 2010-2011 drużyna osiągnęła wynik 62-20 w sezonie zasadniczym, a Rose zgarnął nagrodę MVP. Fani zacierali ręce - mają nowego Michaela Jordana, szykowali się na nową dynastię, wreszcie wróciły tłuste czasy.

Nic z tego. W kolejnym sezonie Rose rozegrał tylko 39 (z 82) meczów w sezonie zasadniczym, a w pierwszym spotkaniu play off (kwiecień 2012) doznał zerwania więzadeł. "Byki" odpadły z walki o tytuł. Ponownie pojawił się na parkiecie po 1,5 roku. Od tamtej pory Rose toczy rozpaczliwą walkę nie tyle o powrót do wielkiej formy, ile o w miarę stały powrót na parkiet.

Życie po NBA

- Wiem, że jestem wciąż świetnym zawodnikiem - mówił na niedawnej konferencji prasowej. Równocześnie zastanawiał się głośno nad swoją przyszłością, zaczął opowiadać o nowym kontrakcie w 2017 roku, kiedy kończy się umowa z Bulls. Dziennikarze ze zdziwieniem słuchali wywodów o wielkich kwotach, jakie może zarobić (niekoniecznie w Chicago). I to wszystko z ust zawodnika, który ma być liderem drużyny i prowadzić zespół do mistrzowskiego tytułu.

Dla fanatyków Bulls to profanacja i dowód na upadek, dla zawodnika praktyczne podejście w temacie kontuzji. Rose stracił już serce do całkowitego poświęcenia zdrowia dla kolejnych wygranych. - Pora zacząć troszczyć się o życie po NBA - powiedział w 2014 roku po kolejnej kontuzji.
Jego kontrakt z Chicago warty jest 95 mln dolarów. Dziennikarze już zarzucają koszykarzowi, że jego jedyną motywacją są pieniądze, a sportowych ambicji się wyzbył. Może to i prawda. Co więcej, w amerykańskiej prasie pojawiły się plotki, że Chicago chce pozbyć się Rose’a. Bulls podpisali latem kontrakt z Jimmym Butlerem , rzucającym obrońcą, który tak udanie prezentował się w ubiegłym roku w barwach zespołu. Czyżby mieli dość wiecznych urazów gwiazdy? Scott Howard-Cooper z nba.com napisał: - Moim zdaniem to niemożliwe. To nie jest czas, żeby handlować tym koszykarzem.

Nie, żeby zupełnie nie handlować, ale nie teraz - taka opinia jeszcze niedawno byłaby nie do pomyślenia, bo nie pozbywa się nowego Jordana. Problemem są też zarobki Rose’a, który za dwa kolejne sezony zgarnie ponad 40 mln dolarów.

- Ludzie są wkurzeni, kiedy widzą mnie znowu na ławce, ale wiele osób tego nie rozumie. Muszę myśleć o przyszłości. Chcę pójść na maturę mojego syna bez bólu. Muszę być teraz sprytny, uczę się tego - opowiadał w 2014 roku. Widać było, że zacięta walka o powrót na parkiet nie zaprząta mu głowy. Zmagania z kolanem wykończyły go psychicznie. W sumie od momentu ciężkiego urazu w 2012 Rose rozegrał ledwie sto spotkań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×