Od pierwszego podrzutu piłki spotkanie pomiędzy Rosą a Śląskiem było bardzo wyrównane. Przebiegało z lekkim wskazaniem na przyjezdnych, którzy osiągnęli nieznaczną przewagę i narzucili swój styl gry rywalom. - To był bardzo trudny mecz i takiego też się spodziewaliśmy - przyznał po ostatniej syrenie Michał Jankowski.
Obwodowy w środowy wieczór był jednym z najlepszych zawodników wrocławskiej ekipy. W ciągu prawie 29 minut spędzonych na parkiecie zdobył 13 punktów, notując skuteczność 5/7 z gry, w tym 3/4 z dystansu.
Podopieczni Mihailo Uvalina przyjechali do Radomia z chęcią rehabilitacji za niespodziewaną porażkę w pierwszej kolejce. Ulegli wtedy Siarce 74:75. - Byliśmy bardzo zmotywowani, bo daliśmy straszną "plamę" w Tarnobrzegu, był to wstyd dla klubu, sponsorów, prezesów i nas samych. Cieszę się, że po takiej porażce przyjechaliśmy do Radomia i pokazaliśmy, że jesteśmy zespołem, który potrafi walczyć - podkreślił 28-latek.
- Chcieliśmy udowodnić, że to był wypadek przy pracy i że ten zespół ma potencjał, potrafi grać z charakterem, i to pokazaliśmy w meczu z Rosą. Mam nadzieję, że tak będzie w kolejnych spotkaniach - dodał.
Co okazało się w środowy wieczór kluczowe dla końcowego zwycięstwa? - Zrealizowaliśmy założenia, jakie przed meczem nakreślił nam trener - stwierdził Jankowski. W następnej kolejce, a konkretnie w poniedziałek, Śląsk podejmie mistrza Polski z Zielonej Góry.