Zawodnicy GKS-u byli niewątpliwie faworytem sobotniego starcia w Siedlcach. Drużyna z Tychów rywalizowała z miejscowym SKK, który nie zaznał jeszcze smaku zwycięstwa w tym sezonie. Pierwsza połowa była jednak dla podopiecznych trenera Tomasza Jagiełki bardzo trudna.
- Nie chcę zwalać początku meczu na trudy podróży. To nie powinno mieć żadnego wpływu. Koszykarze z Siedlec byli bardzo skuteczni, przez to nie mogliśmy wyprowadzać żadnych kontr. Graliśmy ustawiane akcje, z których bardzo ciężko było zdobyć punkty. Wydaje mi się, że stąd wynikała nasza słabsza gra. Pozwalaliśmy im w obronie rzucić z każdej pozycji z dystansu - mówił po meczu dla naszego portalu Marek Piechowicz.
Druga połowa była zupełnym przeciwieństwem pierwszej. GKS poprawił zdecydowanie defensywę, dzięki której wyeliminował siedlczanom ich najmocniejszą broń - rzuty z dystansu. - Wydaje mi się, że już pod koniec pierwszej kwarty wyglądaliśmy dobrze - analizował zawodnik. - Doszliśmy zespół z Siedlec na sześć punktów, więc już wtedy nasza gra zaczęła się poprawiać. W trzeciej kwarcie... nie wiem może bardziej wyszliśmy zmotywowani. Może niektórzy myśleli, że będzie to trochę łatwiejszy mecz, a było wręcz przeciwnie - tłumaczył były gracz Zagłębia Sosnowiec.
- Klucz do sukcesu? Wydaje mi się, że obrona. Po przerwie pokazaliśmy, że potrafimy bronić - przyznał 27-letni zawodnik. - SKK nie rzucał już z tak otwartych pozycji. Jeżeli już trafiali "trójki", to tylko i wyłącznie przez ręce, z trudnych pozycji. Większa determinacja w ofensywie i defensywie zapewniła nam sukces - mówił 27-letni skrzydłowy.
Kolejnym rywalem GKS-u będzie Śląsk Wrocław, w którym występuje wielu młodych zawodników. Czy beniaminek jest w stanie zaskoczyć drużynę z Tychów?
- Daliśmy się zaskoczyć już młodym zawodnikom w Poznaniu w pierwszym meczu. Nikt się tego nie spodziewał i byliśmy w ciężkim szoku przez cały tydzień. Mam nadzieję, że tym razem nie popełnimy tego samego błędu i nie podejdziemy lekceważąco do tego spotkania. Musimy się skupić i kontynuować dobrą passę. Trzeba odrobić dwa punkty, które straciliśmy w pierwszym meczu - kończy Marek Piechowicz.