Jarosław Galewski: Wygrywając z Prokomem, przełamaliście serię kilku kolejnych porażek. Z pewnością zgodzisz się, że niedzielny sukces jest szczególnie ważny z psychologicznego punktu widzenia…
Łukasz Majewski: Dokładnie tak. W ostatnim czasie wielu chłopaków w naszej drużynie miało spuszczone głowy. Z pewnością teraz morale w zespole się poprawią. Nie należy zapominać, że wygraliśmy z aktualnym mistrzem kraju. Bardzo się z tego powodu cieszymy i mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. Życzyłbym sobie, żeby nasza forma ustabilizowała się na wysokim poziomie. Ja nadal wierzę, że Atlas będzie walczył w tym sezonie o wyższe cele i zamknie usta tym osobom, które twierdzą, że będziemy bić się tylko i wyłącznie o utrzymanie w PLK. Jestem przekonany, że stać nas na miejsce w górnej części tabeli.
W końcówce spotkania z Prokomem w waszej grze było wiele nerwowości. Należy się tylko cieszyć, że mimo błędów udało wam się odnieść zwycięstwo…
- Na pewno dopisało nam trochę szczęścia. Nie da się ukryć, że emocji nie brakowało. Najważniejsze jednak, że wszystko zakończyło się dla nas pomyślnie. Bardzo się cieszymy z pokonania Prokomu i przełamania serii kilku kolejnych porażek.
W spotkaniu z Prokomem grałeś jak rasowy strzelec. Śmiało można powiedzieć, że to był dzień Łukasza Majewskiego…
- Bardzo się z tego powodu cieszę. W pewnym sensie brakowało mi takiego bodźca i przełamania. Obawiałem się nawet, że taki mecz jak ten w niedzielę już nie nadejdzie. Wiadomo, że w trakcie sezonu zawodnikom trafia się pojedynek na znacznie wyższym poziomie. Jestem niesłychanie szczęśliwy, że zagrałem tak dobrze w starciu z mistrzami naszego kraju. Wydaje mi się, że to spotkanie pozwoli mi złapać znacznie większą pewność siebie.
Czy można powiedzieć, że uwierzyłeś w swój rzut?
- Myślę, że nie chodzi nawet o wiarę w swoje możliwości. Kluczowa jest przede wszystkim pewność siebie. W pewnych momentach po prostu nie można się wahać. Bardzo często trzeba podejmować szybkie decyzje. Sądzę, że niedzielne spotkanie będzie dla mnie przełomowym momentem tego sezonu.
W środę gracie w Słupsku. Czarni nie znajdują się w tej chwili w szczytowej formie, a więc na pewno możecie jechać na ten pojedynek z myślą odniesienia zwycięstwa…
- Oczywiście, że tak. Zgadzam się w stu procentach. W niedzielę pokonaliśmy Prokom, a więc aktualnie najlepszy zespół w Polskiej Lidze Koszykówki. Dlaczego nie mielibyśmy odnieść zwycięstwa w Słupsku? Czarni są w tej chwili jeszcze na etapie budowania zespołu. Jak wiadomo, w drużynie doszło do wielu zmian kadrowych i nie wszystko jest jeszcze w stu procentach poukładane. Na pewno jest to rywal w naszym zasięgu.
Do zespołu dołączył Brandun Hughes. Czy zgodzisz się, że Amerykanin wniósł do drużyny wiele ożywienia?
- W niedzielę Brandun na pewno nam pomógł. Amerykanin dał naprawdę dobrą zmianę i dorzucił kilka punktów. Hughes zagrał także całkiem niezłe spotkanie w obronie. Dzięki jego pojawieniu się w zespole, trener Kowalczyk ma możliwość znacznie większej rotacji na obwodzie. Jego przyjście do drużyny należy ocenić zdecydowanie na plus.
Wreszcie zagraliście jak prawdziwa drużyny. W meczu z Prokomem wynik ciągnęli niemal wszyscy koszykarze, a nie tylko pojedyncze nazwiska…
- Rzeczywiście, to również jest bardzo ważne. Wreszcie była drużyna i prawdziwy kolektyw. Należy się tylko z tego cieszyć. Miejmy nadzieję, że w kolejnych pojedynkach będzie równie dobrze.