- Gratulacje dla drużyny z Radomia, która wygrała pierwszy mecz w Tauron Basket Lidze. Uważam, że kluczem była pierwsza połowa, która ustawiła losy całego spotkania - podkreśla Sebastian Kowalczyk, gdyński combo-guard, który tego meczu nie zaliczy do udanych. W ciągu 15 minut nie zdobył ani jednego punktu.
Żółto-niebiescy fatalnie weszli w ten mecz. Po kilku minutach przegrywali 4:12, a po pierwszej połowie 23:36. Skąd wzięła się tak słaba postawa gdynian, którzy do tej pory nie zaznali smaku porażki?
- Zespół z Radomia jest zdecydowanie bardziej doświadczony. Wszedł w mecz z większą energią od nas. Wykorzystał nasz słabszy moment i dlatego różnica była aż 13-punktowa - komentuje Kowalczyk.
W czwartej kwarcie gospodarze zaczęli zbliżać się do Rosy. Na 13 sekund przed końcem było już tylko 58:61, ale gości z linii rzutów wolnych uratował Torey Thomas, dając radomianom pierwsze zwycięstwo w lidze.
- Staraliśmy się dawać z siebie wszystko w tej drugiej połowie. Walczyliśmy, jak zwykle, ale niestety nie udało się wygrać - zaznacza rozgrywający.
W niedzielę gdynianie grają na wyjeździe z Polskim Cukrem Toruń.