Od początku sobotniego spotkania z Rosą koszykarze BM Slam Stali grali z dużą determinacją i wolą walki. Choć mecz przebiegał z lekkim wskazaniem na gospodarzy - prowadzili nieznacznie - to przyjezdni trzymali dystans punktowy do rywali. W decydujących momentach to jednak radomianie zachowali więcej "zimnej krwi" i wykorzystali większe doświadczenie.
- Na pewno pozostał spory niedosyt, gdyż graliśmy dobre spotkanie, walczyliśmy jak równy z równym przez 37-38 minut. W końcówce Rosa trafiła dwa ważne rzuty, dzięki czemu "odskoczyła" nam na siedem punktów - podał przyczynę porażki Marcin Sroka. - Przez cały mecz byliśmy "z tyłu" z wynikiem. Ciężko jest "gonić" przeciwnika, dochodzić, nie da się. Walczyliśmy, staraliśmy się jak mogliśmy, ale nie udało się wygrać - podkreślił.
Doświadczony skrzydłowy zanotował bardzo dobre zawody. Na swoim koncie zgromadził 19 punktów przez blisko 35 minut spędzonych na parkiecie. Imponował skutecznością z dystansu - trafił 4/7 rzutów "za trzy", nie pomylił się ani razu na pięć prób z linii osobistych. Miał trzy zbiórki. Musiał zostać jednak na chwilę zdjęty z boiska przez Zorana Sretenovicia po popełnieniu czterech fauli.
Kto wie, być może gdyby nie zszedł na ławkę rezerwowych, spotkanie potoczyłoby się inaczej? - Co tu będę mówił o sobie? Jesteśmy drużyną, razem wygrywamy i razem przegrywamy. Być może byłoby inaczej, ale ciężko powiedzieć w tej chwili... Na pewno poprawiliśmy się w obronie od ostatniego spotkania, także to jest pozytywne, jeśli patrzymy w przyszłość - odpowiedział 34-latek.
Po trzech rozegranych spotkaniach zespół z Ostrowa Wielkopolskiego zajmuje dziewiąte miejsce w tabeli Tauron Basket Ligi z bilansem 1-2. Jakie są cele Stali na pierwszy po powrocie do ekstraklasy sezon? - Będziemy walczyć w każdym meczu o zwycięstwo. To jest cel numer jeden. Być może uda się sprawić jakąś niespodziankę - skomentował Sroka.