Trefl znów podarował zwycięstwo rywalom

Bardzo hojny na początku obecnego sezonu jest zespół Trefla Sopot. Podopieczni Zorana Marticia już dwukrotnie podarowali rywalom zwycięstwo. W niedzielę oddali wygraną Śląskowi Wrocław.

Trudno zrozumieć, co dzieje się z Treflem Sopot w końcówkach spotkań. W drugiej kolejce spotkań - na trzy minuty przed końcem sopocianie prowadzili na wyjeździe z AZS-em Koszalin 68:61. Wydawało się, że żółto-czarni odniosą pierwsze zwycięstwo w sezonie, pogrążając zespół Akademików. Tak się jednak nie stało, bo goście roztrwonili całą przewagę.

Do końca czwartej kwarty zdołali zdobyć tylko jeden punkt, z kolei rywale uzyskali ich aż osiem, doprowadzając do remisu. Sopocianie mieli jeszcze do dyspozycji ostatnią akcję, ale Josip Bilinovac popełnił błąd. W dogrywce lepsi okazali się gospodarze.

- Trudno jest jednak wygrać mecz, kiedy popełnia się tyle strat w ostatniej, decydującej kwarcie. To był fatalny moment w naszym wykonaniu. Uważam, że daliśmy koszalinianom przedwczesny prezent świąteczny, pozwalając mi na odrobienie strat, a później zwycięstwo - mówił po tamtym meczu Zoran Martić, opiekun Trefla Sopot.

Historia powtórzyła się w niedzielny wieczór w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław. Sopocianie ponownie kontrolowali wydarzenia na parkiecie.

Na minutę przed końcem spotkania żółto-czarni prowadzili różnicą sześciu puntów po celnym rzucie Tyreeka Durena. Wydawało się, że już nic nie odbierze Treflowi zwycięstwa i gospodarze będą mogli cieszyć się z pierwszej wiktorii w tym sezonie. Tak się jednak nie stało. Zaważyły kardynalne błędy - m.in. wyrzut z autu Piotra Śmigielskiego prosto w ręce Jarvisa Williamsa.

- Prawdę mówiąc nie wiem, co zrobiliśmy jako zespół, że znów mecz wygląda tak samo. Popełniliśmy takie same błędy w końcówce i ponownie przegraliśmy. Po słabym początku udało się nam jednak wrócić do gry i trudno mi coś zarzucić zawodnikom, gdyż walczyli do samego końca i powinniśmy cieszyć się po ostatnim gwizdku - powiedział na konferencji prasowej opiekun Trefla Sopot, który nie ma łatwego życia, bo cały czas musi zmagać się z problemami.

- Przed meczem Marcin Stefański powiedział, że czuje się źle i nie wie, czy będzie mógł zagrać. Później Bilinovać skręcił kostkę i praktycznie nie mogliśmy z niego skorzystać - zaznaczył Martić.

Komentarze (0)