Nieudany powrót Patrika Audy do Kutna

Patrik Auda cały poprzedni sezon spędził w Polfarmexie Kutno. W sobotę natomiast po raz pierwszy pojawił się w kutnowskiej hali w roli zawodnika drużyny gości i mógł przekonać się jak ciężko gra się w tym miejscu.

Czeski skrzydłowy Patrik Auda był jednym z najważniejszych zawodników Polfarmexu Kutno w poprzednim sezonie. I choć włodarze klubu wyrażali początkowo nadzieję, iż 26-latek zostanie w zespole na dłużej, ostatecznie wybrano innych graczy. Sam Auda pozostał jednak w Polsce i przeniósł się na północ. Podpisał kontrakt z AZS-em Koszalin, z którym zjawił się w Kutnie w minioną sobotę.

Nie był to jednak udany powrót dla gracza. Koszalinianie przegrali z Polfarmexem 70:74 po dogrywce. Czeski skrzydłowy został jednak bardzo miło powitany w hali, która była jego domem przez kilka wcześniejszych miesięcy.

- To zawsze bardzo miłe uczucie, gdy fani w hali, w której grałeś wcześniej, witają cię, są mili, sympatyczni i chcą np. robić sobie z tobą zdjęcia. Widziałem już wiele sytuacji w swojej karierze, gdy fani reagowali bardzo negatywnie na swojego byłego gracza, ale na szczęście mnie to nie dotyczyło - powiedział Auda.

Czech otrzymał 24 minuty na parkiecie przeciwko swoim byłym kolegom, ale zagrał przeciętnie. Rzucił jedynie siedem oczek (2/7 z gry), miał trzy przechwyty i dwie zbiórki. Po zakończeniu meczu przyznał, że gra przed żywiołową kutnowską publicznością w roli zawodnika gości nie jest łatwą sprawą.

- To był ciężki mecz i ciężko grało się w tej hali. Zresztą, w ogóle w tej lidze nie jest łatwo rozgrywać mecze na wyjazdach, a już na pewno nie w Kutnie. W tym spotkaniu popełniliśmy bardzo dużo błędów. Nie powinniśmy zostawiać rywalom tyle wolnej przestrzeni za łukiem. Polfarmex trafił przez to zbyt wiele razy za trzy, a dodatkowo - zdominował nas w walce na tablicach - dodał Auda.

To była druga dogrywka koszalinian z rzędu. Wcześniej AZS pokonał u siebie Trefl Sopot 75:74, ale teraz musiał uznać wyższość rywali.

- Na początku straciliśmy zbyt wiele punktów i pościg był bardzo ciężki. Walczyliśmy oczywiście do samego końca, udało nam się doprowadzić do dogrywki, ale w niej nie byliśmy w stanie złapać swojego rytmu. Po tym meczu wiemy jednak co musimy poprawić: zbiórkę i defensywę przeciwko rzutom za trzy - zakończył Czech.

Źródło artykułu: