Asseco zatrzymane po raz drugi! Anwil wygrał z rewelacją początku sezonu!

Asseco nie zdołało sięgnąć po zwycięstwo w Hali Mistrzów. Gdynianie stoczyli zażarty bój z Anwilem, ale ostatecznie ulegli włocławianom. Zespół Igora Milicicia pokazał charakter i zanotował czwartą wygraną w obecnym sezonie.

Asseco nie zdołało stsięgnąć po zwycięstwo w Hali Mistrzów. Gdynianie oczyli zażarty bój z Anwilem, ale ostatecznie ulegli włocławianom. Zespół Igora Milicicia pokazał charakter i zanotował czwartą wygraną w obecnym sezonie.

"Rottweilery" od samego początku prezentowały się przyzwoicie. Anwil zdołał postawić szczelny blok, przez który z trudnością przedzierali się zawodnicy Tane Spaseva. Niektórzy mieli ogromne problemy jak choćby Filip Matczak.

22-letni Polak jest jednym z liderów gdynian i we wcześniejszych spotkaniach grał rewelacyjnie, ale tym razem zanotował słabszy występ. Matczak miał spore problemy ze skutecznością i choć jego przebudzenie wpłynęło korzystnie na Asseco, to jednak goście nie zdołali odwrócić losów spotkania.

Odwrócić, bo decydujący cios koszykarze Milicicia zadali tuż po przerwie. W trzeciej kwarcie Anwil wypadł naprawdę świetnie. Włocławianie grali mądrze i efektywnie w ataku. Wreszcie na miarę swoich możliwości grał David Jelinek. Reprezentant Czech, który spotkanie zakończył z dorobkiem 15 punktów, 9 asyst i 6 zbiórek, już wcześniej był bardzo aktywny i świetnie dogrywał kolegom, ale jednocześnie popełniał sporo błędów.

Poza tym "Rottweilery" miały jeszcze kilka innych opcji w ataku. Świetnie spisali się Polacy - Piotr Stelmach, Robert Tomaszek, a solidnie zaprezentował się duet rozgrywających - Robert Skibniewski i Kamil Łączyński.

Na początku drugiej połowy ze sporym kryzysem zmagali się żółto-niebiescy. Indolencja trwała tak długo, że po przebudzeniu Asseco musiało odrabiać niemałe straty. Wyszło im to całkiem nieźle, co było w sporej mierze zasługą Sebastiana Kowalczyka, który najpierw trafił za dwa, a potem jeszcze dołożył szalony - i skuteczny - rzut z połowy. W ostatniej odsłonie przyjezdni walczyli do upadłego i byli naprawdę blisko, bo dystans stopniał do zaledwie punktu, ale włocławianie wytrzymali napór i zwyciężyli.

W kluczowych momentach rozczarował Anthony Hickey. Amerykanin do pewnego momentu spisywał się znakomicie - był niezwykle widoczny i naprawdę skuteczny. Często brał odpowiedzialność na siebie. Ale to, co wcześniej dobrze funkcjonowało, znacznie gorzej wyglądało w ostatniej kwarcie. Hickey popełniał błędy i pudłował. Mimo że w całym meczu zdobył aż 21 punktów, to nie trafił żadnego z sześciu rzutów za trzy. Dodajmy, że na jego koncie znalazło się również 6 asyst, 2 zbiórki, 2 przechwyty oraz 4 straty.

Anwil Włocławek - Asseco Gdynia 82:76 (20:16, 17:20, 22:16, 23:24)

Anwil: Stelmach 16, Jelinek 15, Dmitriew 12, Tomaszek 10, Skibniewski 7, Łączyński 7, Diduszko 7, Bristol 6, Kukiełka 2.

Asseco: Hickey 24, Frasunkiewicz 14, Kowalczyk 13, Matczak 9, Szczotka 6, Parzeński 6, Kaplanović 6, Morozow 1, Jankowski 0, Czerlonko 0.

Źródło artykułu: