Niewiele do powiedzenia miał MKKS Rybnik w starciu z kroczącym od zwycięstwa do zwycięstwa Zniczem Jarosław. Jedynie początek spotkania był w miarę wyrównany, zwłaszcza dzięki celnym trójkom w wykonaniu miejscowych. Ten element koszykarskiego rzemiosła zawiódł niestety w późniejszych momentach gry, które bezsprzecznie należały do koszykarzy z Podkarpacia. Już w połowie inauguracyjnej odsłony szkoleniowiec gości Stanisław Gierczak zaordynował obronę strefową, co okazało się zabójcze dla MKKS-u. Gospodarze zaczęli mylić się zza linii 6,25m oraz zaczęły się pojawiać problemy z konstruowaniem akcji. Ostatecznie pierwsza kwarta pada łupem Znicza a po 6 "oczek" mają już na swoich kontach Tomasz Przewrocki, Artur Mikołajko i najlepszy na parkiecie Marek Miszczuk. Przez większość czasu drugiej kwarty gra toczyła się punkt za punkt, co oczywiście sprzyjało gościom, którzy kontrolowali wynik. Ożywił się w końcu Tomasz Celej, który nie mylił się z czystych pozycji. Grę jarosławian fantastycznie prowadził Marcin Ecka, który po 20 minutach miał już na swoim koncie 5 asyst. Z kolei podopieczni Włodzimierza Środy bezskuteczne próbowali dziurawić kosz przeciwnika rzutami z dystansu.
Tuż po chwilowym odpoczynku Znicz zdobywa szybkie 4 punkty i na tablicy wyników widnieje rezultat 45:31. Po przerwie na żądanie szkoleniowca rybniczan obraz gry nie uległ zmianie a z minuty na minutę rozkręcał się Celej, który w każdej kwarcie celnie przymierzył za trzy. Kiedy przewaga przyjezdnych zbliżała się do 20 "oczek" na zryw zdecydowali się miejscowi. Sygnał do ataku dał Mirosław Frankowski trafiając kilka punktów pod rząd. Przewaga gości zmalała wówczas do 12 punktów, lecz w końcówce punkty Miszczuka i Michała Sikory ponownie pozwoliły odjechać na bezpieczną odległość. W ostatnich 10 minutach grę ponownie uporządkował Ecka, którego podanie do Celeja i wsad tego drugiego można pokazywać wielu młodym adeptom koszykówki jako wzór do naśladowania. Wśród miejscowych dużo ożywienia wniósł Maciej Paszowski, jednak w pojedynkę nic nie wskórał. Ostatnie minuty to dominacja Miszczuka pod koszem rybniczan i coraz większa przewaga zawodników trenera Gierczaka, która ostatecznie wyniosła aż 30 punktów.
Tym samym jarosławianie odnieśli 7 kolejne zwycięstwo, które przyszło im nadspodziewanie łatwo. MKKS fatalnie spisał się na deskach zbierając zaledwie 15 piłek przy 39 przyjezdnych. Zawiodła również ich najgroźniejsza broń, czyli rzuty za trzy punkty (7/29). Z kolei Znicz kierowany przez rewelacyjnego Eckę (6 punktów, 8 asyst i 5 zbiórek) ze stoickim spokojem punktował rywala trafiając na 70% skuteczności za dwa punkty. Wielkie brawa należą się ponadto sympatykom Znicza, którzy w dość licznej grupie zjawili się w Rybniku i przez całe 40 minut gorąco dopingowali swoich ulubieńców. - Strefa jarosławian nas zupełnie zaskoczyła i to zdecydowało, że wygrali. Gdyby każdy krył swego, to mecz byłby do końca wyrównany. Ofensywnie cała piątka graczy Znicza, która wychodziła na parkiet była bardzo groźna. My z kolei niestety mamy taką drużyną, jaką mamy. Czasami to nie wychodzi na boisku. Może nie dorośliśmy do I ligi? - mówił po meczu zdegustowany szkoleniowiec MKKS-u Włodzimierz Środa.
MKKS Rybnik - Znicz Jarosław 63:93 (16:25, 15:16, 18:23, 14:29)
MKKS: M. Frankowski 20, M. Paszowski 10, W. Kukuczka 10, P. Zmarlak 8, M. Marczyk 5, A. Mrówczyński 4, Ł. Ochodek 4, M. Środa 2, S. Grabiec 0, B. Kozieł 0, A. Białdyga 0, G. Gołucki 0.
Znicz: M. Miszczuk 25 (12 zb), T. Celej 24, A. Mikołajko 13, T. Przewrocki 11, M. Sikora 7, T. Fortuna 7, M. Ecka 6, G. Szczotka 0, M. Miller 0, J. Dryjański 0.