Sport jest inkluzywną formą spędzania czasu, łączącą ze sobą rasy i narodowości, przyjaciół i nieprzyjaciół. I tak jak w życiu najlepszymi zostają ci, którzy pracują najciężej i ci którzy najlepiej potrafią wykorzystać to do czego są predestynowani.
I podobnie jak dzieje się to w życiu, monetarny sukces odniosą ci, którym sprzyjało też będzie trochę szczęścia. Możesz być przeciętnym piłkarzem na Słowacji i zarabiać więcej niż mistrz Europy w zapasach.
Koszykarze NBA tworzą najlepiej zarabiającą grupą sportowców świata. Wg danych Sporting Intelligence opublikowanych w maju, średnia roczna pensja dla gracza NBA wynosi 4,58 mln dolarów.
450 graczy NBA tworzy elitę. Co jednak stałoby się z największymi gwiazdami koszykówki, gdyby musiały one wybrać inną drogę? Czym zajmowaliby się Kobe, Jordan, Shaq czy LeBron? Taką łamigłówkę zadałem w ostatnim tygodniu sobie i grupie kilku moich przyjaciół. Bazując na historii zainteresowań graczy - dedukując na jej podstawie, ale czasem zupełnie od niej odbiegając - oto co nam wyszło.
Allen Iverson Jest urocza teoria o tym, że ludzie wychowujący się w bardzo trudnych warunkach bardziej zawzięcie dążą do celu, niż dzieci z bogatych domów. Jest dużo pięknie napisanych historii o sportowcach, którzy z ciężkiego dzieciństwa wybili się na sam szczyt. Napisałem jednak nieprzypadkowo "urocza", bo są to niestety wyjątki potwierdzające regułę... Iverson przyszedł na świat w 1975 roku i pierwszą osobą do której się przytulił była jego 15-letnia mama. Już jako 17-latek spędził cztery miesiące w areszcie dla młodocianych, a karierę w NBA skończył przedwcześnie jako niepłacący alimentów alkoholik. Poza tym, wielu miało go słusznie jako słodkiego dzieciaka z wielkim sercem. Wielu podobnych mu nie dożyło jednak nawet trzydziestki, kończąc w osiedlowych gangach w biednej Virginii. Ale postanowiliśmy utrzymać alternatywne życie Iversona przy ...życiu. Byliśmy realistyczni, typując, że zostałby paserem biżuterii. Wierzyliśmy w niego, gdy widzieliśmy go w roli więziennego bibliotekarza. I żartowaliśmy, stawiając, że gdyby był trochę gorszym koszykarzem, to może trafiłby do ligi polskiej i po zakończeniu kariery został właścicielem lombardu w Stargardzie Szczecińskim.
Shaquille O'Neal Tę historię zna chyba każdy fan NBA - 13-letni, wyrośnięty Shaq(uś) natyka się na trenera Dale'a Browna w bazie wojskowej. Brown myśli, że Shaq jest żołnierzem... A wszystko dzieje się nieopodal nas, w Wildflecken, w północno-zachodniej Bawarii, gdzie stacjonował jego ojczym sierżant. Ale kim innym, niż koszykarzem mógł zostać ktoś kto mierzy 216 centymetrów i pewnie gdyby nie sport, to dobiłby do 180 kilogramów wagi? Zawodowym wrestlerem? To mogłoby nie być łatwe życie. Shaq ma jednak ogromne serce, wielkie poczucie humoru i znaną przeszłość jako oficer rezerwy w policji w Los Angeles i Miami Beach. Brał nawet udział w kilku nalotach. Był także raperem, wydał pięć płyt, ale tylko dlatego, że był znany. Ktoś o takiej naturze i posturze jak Shaq, z pasją do bycia zawodowym policjantem zostałby więc prędzej czy później gwiazdą programu typu "reality TV", w którym oczywiście łapałby dwa razy mniejszych od siebie przestępców. Być może on i Iverson spotkaliby się w alternatywnym życiu.
Stephen Curry Od ponad dekady najlepsi gracze NBA tylko przemykają przez studia. Korzystają z faktu, że po zakończeniu szkoły średniej obligatoryjnie muszą odczekać jeden rok, zanim będą mogli zgłosić się do draftu NBA. Praktycznie wszyscy najbardziej perspektywiczni gracze są więc na uczelni tylko turystami. Ta gwiazda, która świeci od roku najjaśniej, czyli Stephen Curry jest jednym z wyjątków. Curry po trzech latach studiów na uczelni Davidson przystąpił do NBA, ale potem zrobił latem czwarty rok i został magistrem socjologii. Jego pracą magisterską było studium na temat tatuaży - dlaczego ludzie decydują się je mieć, dlaczego traktują je jako symbole itd. Curry został wychowany w domu, w którym tematem nr 1 była koszykówka - jego ojciec Dell był w latach 80-tych i 90-tych jednym z najlepiej rzucających za trzy graczy NBA. Raczej trudno więc byłoby Curry'emu nie zostać koszykarzem. Jeden z moich znajomych stwierdził nawet, że musiałby najprawdopodobniej uciec z domu i mógłby skończy hen daleko na drugim końcu świata. Moja dziewczyna "przysucharzyła", że zostałby kucharzem w Indiach i teraz nasłucham się, że to napisałem. Ostatecznie zostało przy studio tatuaży. Albo precyzyjny Curry zarabiałby na życie jako outsider - uliczny artysta, kuglarz i iluzjonista.
Dennis Rodman Kim mógłby zostać przyjaciel koreańskiego dyktatora i były chłopak Madonny? Historia mówi, że Madonna tak bardzo chciała mieć z nim dziecko, że po stosunku z Rodmanem ...stawała na głowie. Kim mógłby więc zostać Rodman, gdyby w jego zwariowanym świecie nie było koszykówki? Nie mieliśmy zbyt dużo pomysłów. Napisać, że robiłby coś szalonego, to jak nic nie napisać. Ktoś powiedział: "zostałby gwiazdą filmów porno", więc napisałem.
Magic Johnson Od czasu zakończenia kariery sportowej Magic Johnson przede wszystkim żyje. Zakażenie wirusem HIV w czasach nowoczesnej profilaktyki pozwoliło mu obdarzać nasz szary świat swoim od-ucha-do-ucha uśmiechem. To brzmi trochę złośliwie, bo (ma brzmieć) obecny Magic zachowuje się jak profesjonalnie wytresowany polityk, który chce dobrze dla wszystkich i który nigdy w życiu nie powiedział nic ciekawego. Magic jest filantropem, biznesmenem, stoi na czele grup inwestycyjnych - takie tam nic, ale niby coś. Jednak kiedy był jeszcze nastolatkiem - i już wtedy, gdy w drugiej połowie lat 70-tych uchodził za jednego z najbardziej utalentowanych koszykarzy w USA - młody jeszcze wtedy Earvin przychodził na uniwersytet Michigan State z innym marzeniem, niż bycie profesjonalnym sportowcem. Johnson chciał zostać komentatorem sportowym i wydaje mi się, że byłby w tej roli idealny.
Kobe Bryant Jest tylko dwóch ludzi na tej liście, o których pomyślałem "Czy mógłby być kimkolwiek innym niż koszykarzem?". Gdyby ludzie poświęcali swojej pasji tyle pracy i czasu co Bryant, w kolejnych rządach mielibyśmy samych ekspertów, bo ekspertami w swoich dziedzinach byliby po prostu wszyscy. Bryant, o czym wielu wie, ma włoską przeszłość. Kobe miał zaledwie sześć lat, gdy jego ojciec Joe "Jelly Bean" - także koszykarz - opuścił NBA i za chlebem wyjechał do Rieti. Bryant spędził we Włoszech aż siedem lat, zanim cała rodzina wróciła do USA. Na Półwyspie Apenińskiem zaraził się piłką nożną, więc taka też była pierwsza propozycja - piłkarz. Znacznie bardziej przypadła jednak do gustu druga - Komisja Europejska, a tam Bryant w dźwiękoszczelnej kabinie jako symultaniczny tłumacz języka włoskiego.
[nextpage]
Larry Bird Każdy młody fan koszykówki w Polsce powinien poznać jego historię. Są książki, filmy - wszystko na wyciągnięcie ręki. 18-letni Larry przytłoczony atmosferę kampusu wielkiego Uniwersytetu Indiana już po miesiącu wrócił do domu, do siebie, do małego miasteczka French Lick. Tam uczył się w małym koledżu i imał się różnych prac - pracował nawet jako śmieciarz. Mama Georgia na tyłach jednopiętrowego domu miała ogródek i Larry szybko załapał jak sadzić i pielić. Bird prawdopodobnie zostałby więc farmerem z amerykańskiego "midwestu" - hardym i szorstkim chłopakiem, który mógłby rozkwasić ci nos, gdybyś nie wywiązywał się ze swojej pracy jako trener jego dzieci w małej lidze baseballa. Dla tych potrzebujących egzaltacji - być może zostałby właścicielem winnicy. Bo podobnie jak Gregg Popovich Bird jest koneserem chardonnay i podobnie jak "Pop" też jest współwłaścicielem marki win. Możesz zamówić sobie butelkę "Legends" wprost z doliny Sonoma, z autografem najlepszego białego w historii tej gry... Bardziej pasuje mi jednak historia z nosem.
Marcin Gortat A skoro już jesteśmy przy nosach... Ojciec Gortata, Pan Janusz Gortat to medalista olimpijski w boksie. Jego starszy syn też został bokserem, a młodszy koszykarzem. Marcin Gortat zaczynał jednak przygodę ze sportem jako bramkarz i patrząc na jego wzrost i mobilność mógłby w piłce nożnej stać się kimś kto po prostu wyeliminowałby dośrodkowania w pole karne. Ale stwierdziliśmy, że to byłoby zbyt proste... Gortat ma nienaganną posturę i dostojnie prezentuje się w garniturze. W Waszyngtonie znany jest między innymi właśnie z tego, że hołduje zasadzie "The Way You Dress, The Way You Play". Zebraliśmy więc wszystko do kupy - piłkę nożną, warunki fizyczne, szyk i elegancję, no i ten nieszczęśliwy nos. Stwierdziliśmy, że Gortat faktycznie zostałby bramkarzem, ale w dyskotece.
LeBron James Szukanie alternatywnego zawodu LeBronowi Jamesowi nie zajęło nam dużo czasu. Może dlatego, że większość moich znajomych go nie lubi i nie chciała się zastanawiać kim mógłby zostać. Lepsze to niż "nikim"... Ale taki atletyczny fenomen jak James, przy wzroście 203 cm i ważąc ok. 115 kg, był blisko tego, aby nie być tym kim jest obecnie. Nie chodzi już o trudne warunki w jakich przyszło mu się wychować, tylko o to, że pierwszą miłością Jamesa był futbol amerykański i jako uczeń szkoły średniej grał na pozycji tzw "wide receivera", łapiąc na skrzydle podania "quarterbacka". Wtedy wróżono mu większą karierę w futbolu. Oczywiście do pewnego czasu. Bill Barnwell z nieistniejącego już "Grantlandu" pisał jednak, że James przy swoim wzroście stałby się celem dla obrońców, którzy częściej niż w uda czy biodra, trafialiby go w kolana i kostki. Wskazywał na to, że niewielu było tak wysokich skrzydłowych i James lepiej by się sprawdził jako ktoś kto używany byłby na boisku futbolowym wszechstronnie, na wielu różnych pozycjach. W każdym razie nic lepszego niż futbol nie wymyśliliśmy. Dobrze, że gra w koszykówkę.
Pau Gasol Być może najlepszy koszykarz w historii Europy jest także pięknym człowiekiem o nieskazitelnej biografii. "Kiedy byłem mały i pytali się mnie kim chciałbym zostać, mówiłem, że lekarzem. Chciałem być naukowcem. Zawsze pasjonowały mnie biologia i nauka, a także matematyka. Miałem marzenie, że będę w stanie uzdrawiać ludzi i chronić ludzkie życie. Nie wiedziałem jak ...ale to coś co miałem w głowie, gdy byłem mały". Gasol nie był jednak długo mały i szybko stał się jednym z najlepszych koszykarzy w Hiszpanii, potem w Europie i na koniec w NBA. Cóż, Pau prawdopodobnie zostałby więc lekarzem, ale już jakiś czas temu wymyśliłem mu być może nie tak odpowiedzialną, za to bardziej symboliczną posadę - wybacz patos - Prezydenta Świata. Nie byłoby konfliktów, nie istniałyby mury. Teraz brzmi to ironicznie, ale Pau Gasolowi po zakończeniu kariery "grozi" to, że zostanie kimś kto próbował będzie zrobić różnicę w tym cynicznym świecie.
Michael Jordan Jordan w 1993 roku rzucił koszykówkę, aby grać w baseball. Do dziś lubi grać w golfa, w karty i upokarzać w meczach jeden na jednego koszykarzy Charlotte Hornets, których jest właścicielem. Ta chęć dominacji i wygrywania, przeniosła się też na hazard, od którego Jordan już od ponad 20 lat jest uzależniony. Znalezienie alternatywnej drogi Jordanowi było więc z pozoru proste, ale z drugiej strony w hazard wszedł dopiero kiedy miał pieniądze. A tu chodzi o to jak je zdobyć bez koszykówki. Na szczęście wyznanie Jordana kilka miesięcy temu pozbawiło nas problemu (sugerowałem, że mógłby być "najlepszym bezrobotnym na świecie", ale nie spotkało się to z aprobatą...). Jordan, który studiował geografię na Uniwersytecie Północnej Karoliny, powiedział że chciał pracować w telewizji jako pogodynka. "Nie śmiejcie się" - dodał od razu. "Ale to naprawdę coś co chciałem robić. Więc gdybym nie grał ani w koszykówkę, ani w baseball, to najprawdopodobniej mówiłbym Wam jaka będzie pogoda." Domyślam się, że dla Jordana byłaby najlepsza, a dla nas, cóż... Może trochę słońca byśmy wygrali.