W meczach kontrolnych Grzegorz Kukiełka był bardzo stabilnym punktem Anwilu Włocławek. Doświadczony obrońca pokazywał się z dobrej strony nie tylko jako zawodnik o określonych zadaniach w defensywie, ale dawał sobie radę również w ataku. 32-latek kilkukrotnie był również czołowym strzelcem drużyny, tak jak np. przeciwko Polpharmie Starogard Gdański podczas turnieju w Bydgoszczy.
W sobotę Kukiełka ponownie stanie naprzeciw swojego byłego klubu, ale tym razem już w ramach Tauron Basket Ligi. I choć mało prawdopodobne jest, by powtórzył wyczyn ze sparingu (23 punkty), to jednak być może to będzie to spotkanie, w którym obrońca przełamie swoją niemoc?
Bo takowa niemoc rzeczywiście ma obecnie miejsce. We wszystkich ośmiu meczach sezonu Kukiełka zgromadził na swoim koncie łącznie 15 punktów, co nie satysfakcjonuje ani trenera Igora Milicicia, ani tym bardziej jest daleko od ambicji samego gracza. Choć trzeba przyznać - szkoleniowiec nadal darzy gracza zaufaniem i bardzo liczy na jego przełamanie. Inaczej nie dawałby mu średnio 15 minut na parkiecie w każdym spotkaniu.
- Trener rzeczywiście podchodzi do tego super i ja po prostu muszę się odwdzięczyć za to... Do pewnego momentu wszystko szło po mojej myśli, ale nagle coś się zacięło. Niemniej staram się podchodzić do tego wszystkiego spokojnie. Na pierwszym meczu dobro zespołu, potem moje - mówi zawodnik.
Kukiełka nie był ściągany do Włocławka z myślą o tym, że będzie czołowym strzelcem drużyny. Trener Milicić od początku widział w nim zadaniowca i koszykarza, który poświęci się dla drużyny. I jeśli chodzi o ten aspekt, a także o poziom zaangażowania gracza w defensywę, nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Kukiełka często kryje czołowych strzelców rywali (m.in. Kamila Chanasa), pomaga w walce na tablicach, a w obronie stara się robić użytek ze swojej skoczności i ma już pięć bloków na swoim koncie (najwięcej w zespole).
Problem jednak w tym, że w ataku trwa indolencja gracza, który w całym sezonie np. nie trafił jeszcze ani razu z dystansu. A przecież rzucać potrafi - pokazywał to w sparingach, a także w poprzednich latach w karierze.
- Mam w pamięci to, jak grałem przed sezonem i jak gram teraz. Muszę się przełamać i wierzę, że karta wkrótce się odwróci. Nie jest sztuką trafiać do kosza, gdy człowiek czuje, że ma formę, sztuką jest przełamać się, będąc w dołku - dodaje zawodnik.
W sobotę Anwil zmierzy się Polpharmą, czyli klubem, który dla Kukiełki jest jednym z ważniejszych w karierze. Być może występ przeciwko byłemu pracodawcy, a także byłemu trenerowi Dariuszowi Szczubiałowi okaże się momentem, w którym koszykarz zanotuje dobry występ? W końcu najlepszy sparing - o czym wspomniano wyżej - w wykonaniu gracza miał miejsce właśnie przeciwko starogardzianom, a jak wiadomo "historia lubi się powtarzać".
- Na pewno nie będę robił niczego kosztem zespołu. Wiem jakie są moje zadania, wiem czego oczekuję ode mnie trener, aczkolwiek przyznam, że chciałbym też poczuć się nieco pewniej w ataku. A tak się stanie gdy trafię pierwszy, drugi rzut... Do meczu będę przygotowywał się jednak tak, jak do każdego innego. Nie chcę kłaść na swoje barki dodatkowej presji - kończy Kukiełka.