Powiedzieć, że fani Anwilu Włocławek narzekali na grę Fiodora Dmitriewa w ostatnich tygodniach to nie powiedzieć nic. Słabe występy Rosjanina były analizowane na wszelkie możliwe sposoby, a najczęściej przez najprostszy z możliwych schematów, czyli statystykę.
Choć rzeczywiście - ta nie przemawiała za rosyjskim skrzydłowym. Ledwie przekroczona bariera sześciu punktów w czterech pierwszych meczach sezonu to jak na pierwszopiątkowego zawodnika mało. Dodatkowo, skuteczność za dwa, trzy oraz z linii, liczba asyst, przechwytów oraz wymuszanych przewinień - wszystkie te wskaźniki spadły w porównaniu z poprzednim sezonem gracza w Polsce.
Mimo tak słabych rezultatów, trener Igor Milicić wierzył cały czas w swojego zawodnika, którego wybrał przecież do zespołu najszybciej ze wszystkich obcokrajowców. I szybciej, niż niektórych polskich koszykarzy.
Dmitriew przez całą pierwszą fazę sezonu mógł liczyć na przynajmniej 26 minut w meczu (najmniej 26 minut i 12 sekund przeciwko PGE Turowowi Zgorzelec), a średnio wychodziło nawet więcej, bo 29. W minioną niedzielę natomiast Rosjanin otrzymał jeszcze większy kredyt zaufania - równo trzy i pół kwarty spędził na parkiecie. I rozegrał najlepsze zawody w sezonie.
Rosyjski skrzydłowy nie wyróżnił się niczym szczególnym w pierwszej połowie pojedynku, ale po zmianie stron był tak samo ważnym graczem w ataku Anwilu, co David Jelinek (14 ze swoich 28 oczek w drugiej połowie). Rzucił wówczas 14 z 19 swoich punktów, trafiając m.in. dwukrotnie za trzy. Dodatkowo, 31-latek chętnie dzielił się piłką i zakończył mecz z dorobkiem czterech asyst. Miał również pięć fauli wymuszonych.
Co ciekawe, Rosjanin poza swoimi firmowymi trójkami kilkukrotnie zaskoczył grając pod koszem. Trzykrotnie zagrał przeciwko defensorom Śląska tyłem do obręczy i za każdym razem był skuteczny. To taki element zaskoczenia, który również miał wpływ na zakończenie spotkania ze Śląskiem z tarczą.
31-latek przyjechał później do Włocławka niż się spodziewano. Gdy cała drużyna miała za sobą już kilka tygodni treningów, Dmitriew dopiero rozpoczynał zajęcia przygotowujące do rozgrywek. Dysproporcja fizyczna między nim a resztą drużyny była wówczas aż nadto widoczna. Począwszy od niedawnego spotkania z Asseco Gdynia gra Rosjanina optycznie wydaje się jednak pewniejsza. Dmitriew nie ma tak "sztywnych" kolan w defensywie, jak miało to miejsce na początku sezonu, a także czuje się coraz pewniej w ataku. Kilka swoich zagrywek Anwil ma przygotowanych właśnie pod tego zawodnika i teraz może korzystać z nich znacznie częściej, niż wcześniej.
Praca popłaca, cierpliwość także - tak można spuentować sytuację zawodnika w zespole. Trener Milicić doskonale zdawał sobie sprawę jakiego gracza potrzebuje na pozycję numer cztery, a aktualna forma Dmitriewa - nawet jeśli jest jeszcze sinusoidalna (brak skuteczności przeciwko AZSowi Koszalin) - pokazuje, że warto było nie wykonywać pochopnych ruchów.