19-0 Warriors! Jazzmani blisko pokonania Wojowników

Golden State Warriors pokonali Utah Jazz 106:103, odnosząc 19. zwycięstwo z rzędu w obecnym sezonie. Mistrzowie NBA musieli się jednak mocno natrudzić, aby odnieść kolejny triumf.

Jest coraz trudniej. Golden State Warriors śrubują swój niesamowity i historyczny rekord, choć ostatnie zwycięstwo nie przyszło im tak łatwo, jak poprzednie. Utah Jazz postawiła mocne i trudne warunki, walcząc z mistrzem NBA do ostatniej syreny. Ostatecznie GSW triumfowali 106:103, co okazało się najskromniejszą wygraną w całym obecnym sezonie!

- Nie wszystkie zwycięstwa będą piękne, musimy sobie z tego zdać sprawę. Żadna wygrana nie jest nam zagwarantowana, w każdym meczu musimy dawać z siebie wszystko - powiedział Stephen Curry, lider GSW.

Curry po trzech kwartach miał na swoim koncie tylko 16 punktów. Nie był to jego dzień, lecz prawdziwą klasę pokazał w ostatnich minutach. 10 oczek w kluczowych fragmentach, w tym celna trójka na i dwa rzuty wolne w ostatnich sekundach, pozwoliły gościom odnieść sukces.

Curry zgromadził 26 punktów, sześć zbiórek i pięć asyst. Klay Thompson dołożył 20 oczek, podobnie jak Draymond Green, który zapisał na swoim koncie również dziewięć zbiórek i siedem asyst.

19-0 to bilans niezwykle imponujący, ale o kolejne zwycięstwa będzie coraz trudniej. Zwłaszcza, że sześć kolejnych meczów obrońcy tytułu rozegrają na wyjeździe. Kolejno z: Hornets, Raptors, Nets, Pacers, Celtics, Bucks.

Po pięciu zwycięstwach z rzędu pogromców znaleźli koszykarze San Antonio Spurs, którzy na wyjeździe przegrali z Chicago Bulls 89:92. Mimo porażki Ostrogi nadal legitymują się imponującym bilansem 14-4.

- Każdy dołożył dzisiaj cegiełkę do tej wygranej. Jo (Noah) był niesamowity, wniósł wiele energii i był bliski triple-double - chwalił kolegów z drużyny Pau Gasol, który z 18 punktami, 13 zbiórkami i trzema blokami okazał się liderem Byków. Hiszpan w samej końcówce zanotował kluczowy blok na Aldridge'u, a chwilę potem wykorzystał jeden rzut wolny.

Goście próbowali jeszcze odwrócić losy spotkania, ale próby Tony'ego Parkera i Kawhi Leonarda nie doszły celu. Ten drugi z 25 oczkami okazał się najlepszym graczem ekipy z Teksasu.

Intencjonalne faulowanie DeAndre Jordana zdało się na nic. Center Los Angeles Clippers miał co prawda 12/34(!) z linii, lecz w sumie zgromadził 18 punktów i aż 24 zbiórki, a LAC pokonali Portland Trail Blazers 102:87.

Blake Griffin dołożył 23 oczka, osiem zbiórek i sześć asyst dla Clippers. Griffin notuje kapitalny początek sezonu - w 18 spotkaniach wywalczył 450 punktów, nikt nie miał więcej od czasu przenosin zespołu z San Diego do Miasta Aniołów (1984).

Niestety nie obyło się w tym meczu bez kontuzji. Spotkania nie dokończyli Chris Paul z Clippers oraz Damian Lillard, lider Blazers.

Wyniki:

Detroit Pistons - Houston Rockets 116:105
(Jackson 31, Drummond 24, Johnson 19 - Harden 29, Thornton 18, Capela 11)

Miami Heat - Boston Celtics 95:105
(Wade 30, Bosh 21, Johnson 10 - Bradley 25, Sullinger 17, Thomas 16)

Atlanta Hawks - Oklahoma City Thunder 106:100
(Millsap 26, Teague 25, Horford 21 - Westbrook 34, Durant 25, Ibaka 17)

Chicago Bulls - San Antonio Spurs 92:89
(Gasol 18, Butler 14, McDermott 12 - Leonard 25, Aldridge 21, Parker 13)

Milwaukee Bucks - Denver Nuggets 92:74
(Monroe 18, Parker 16, Carter-Williams 12 - Gallinari 13, Faried 11, Mudiay 10)

Utah Jazz - Golden State Warriors 103:106
(Hayward 24, Favors 23, Burks 19 - Curry 26, Green 20, Thompson 20)

Sacramento Kings - Dallas Mavericks 112:98
(Cousins 31, Rondo 21, Gay 20 - Parsons 14, Nowitzki 13, Paczulia 13)

Los Angeles Clippers - Portland Trail Blazers 102:87
(Griffin 23, Jordan 18, Redick 14 - Harkless 15, Davis 13, McCollum 12)

Komentarze (4)
avatar
damk
1.12.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Rakiety dalej absolutna kaszana. brak słów po prostu co się dzieje z tą ekipą ... 
avatar
BostonPride
1.12.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W końcu przegrają... 
avatar
Pasażer
1.12.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Kiedy interesowałem się NBA na topie byli Lakersi, Spurs. Golden state było zawsze na szarym końcu. A tu takie coś.