Lubelscy kibice tylko raz mogli cieszyć się ze zwycięstwa swoich ulubieńców w Hali Globus. Pięciokrotnie zaś musieli przełknąć gorycz porażki. W niedzielny wieczór Start Lublin długo dotrzymywał kroku rywalowi, lecz ostatecznie uznał jego wyższość. - Nie ma to znaczenia czy zasłużyliśmy na taką porażkę. Szkoda, że tak się skończyło, bo zawodnicy zostawili dużo serca - przyznaje Paweł Turkiewicz.
Energa Czarni Słupsk trzecią kwartę zwieńczyli serią 8:0, a w czwartej odsłonie dopełnili dzieła zniszczenia i rozstrzygnęli losy meczu na swoją korzyść. - Rywale zagrali zdecydowanie lepiej w czwartej kwarcie. Popełniliśmy 18 strat. W ważnym momencie dokonujemy nieprzemyślanych wyborów. Szkoda, że tak to wychodzi - ocenia trener Startu.
W czwartej części gry lubelska drużyna zaledwie raz okazała się lepsza od przeciwnika. W niedzielę nie powtórzyła takiego wyczynu i ten fragment meczu zadecydował o jej porażce. - Do trzeciej kwarty gramy jak równy z równym, z zespołami, które od wielu lat występują w ekstraklasie. W czwartej kwarcie coś się załamuje i to wpływa na wynik końcowy - zauważa Turkiewicz.