Po trzydziestu minutach gry nie było jeszcze jasne, kto sięgnie po zwycięstwo. Wynik oscylował w granicach remisu, bo goście zdołali zmniejszyć straty. W ostatniej odsłonie zespół prowadzony jeszcze przez Wojciecha Wieczorka niewiele miał do powiedzenia. Przede wszystkim dlatego, że nie zdołał zatrzymać AJ Waltona.
24-letni Amerykanin w poprzedniej kolejce zawiódł, zagrał najsłabszy mecz w sezonie, ale zdołał szybko pokazać, że to był wypadek przy pracy. To właśnie Walton był jednym z najskuteczniejszych koszykarzy koszalińskiej ekipy. W decydującym fragmencie zawodnik zza oceanu wziął odpowiedzialność na siebie i trafiał na wysokiej skuteczności. Poza tym zbierał i asystował (14 punktów, 6 zbiórek i 10 asyst).
MKS nie znalazł na niego sposobu ani też odpowiedzi. Liderzy przyjezdnych Rashaun Broadus i Sam Dower nie mieli wielkiego wsparcia, a sami w czwartej kwarcie regularnie pudłowali. W tej sytuacji dąbrowianom zabrakło argumentów, co skończyło się przerwaniem dobrej passy dwóch zwycięstw.
Trener David Dedek miał znacznie więcej opcji w ofensywie. Co prawda w ostatnich minutach najwięcej do powiedzenia miał Walton, ale wcześniej pierwsze skrzypce odgrywali Patrik Auda, Devon Austin czy Ra'shad James. Wymieniony tercet w całym meczu uzbierał aż 45 punktów. Pierwszy z wymienionych, zresztą podobnie jak AJ Walton, zanotował double-double.
AZS zdołał wygrać i zarazem przerwać serię porażek. Koszalinianie przegrali wcześniej dwa mecze z rzędu. Po zwycięstwie koszalinianie wskoczyli na ósmą pozycję w tabeli.
AZS Koszalin - MKS Dąbrowa Górnicza 87:75 (30:24, 15:16, 17:21, 25:14)
AZS: Austin 16, James 15, Auda 14, Walton 14, Mielczarek 8, Witliński 8, Dąbrowski 5, Walker 4, Wadowski 3, Łukasiak 0, Dymała 0.
MKS: Broadus 21, Dower 19, Dziemba 10, Szymański 7, Pamuła 7, Zmarlak 6, Zieliński 3, Piechowicz 2, Piszczatowski 0, Szczypiński 0.