Marcin Gortat wrócił i wyrównał rekord sezonu! Houston Rockets pokonali Washington Wizards

Marcin Gortat wrócił do gry i od razu zapisał na swoim koncie solidne double-double. Washington Wizards musieli jednak uznać wyższość Houston Rockets. Świetne zawody rozegrał James Harden. Brodacz zaaplikował stołecznym 42 punkty!

Jedyny przedstawiciel biało-czerwonych barw w NBA opuścił trzy ostatnie spotkania Washington Wizards. Powodem nagłego przybycia Gortata do Polski okazały się poważne kłopoty zdrowotne mamy koszykarza. Środkowy był do dyspozycji trenera w meczu przeciwko Houston Rockets.

W stolicy można mówić o sporych problemach kadrowych. Dla Washington Wizards, którzy w środę musieli radzić sobie bez kontuzjowanych Krisa Humphriesa, Nene Hilario i Drewa Goodena, szybki powrót Gortata był bardzo istotny. Szkoleniowiec Randy Wittman miał do dyspozycji zaledwie trzech nominalnych podkoszowych. DeJuana Blaira, Polaka oraz niedawno zakontraktowanego Ryana Hollinsa. Grał tylko Blair i Gortat.

31-letni łodzianin spędził na parkiecie 36 minut i w świetnym stylu wyrównał rekord sezonu pod względem liczby zdobytych punktów. Marcin Gortat zapisał na swoim koncie 18 punktów (7/10 z gry, 4/4 za 1) oraz 13 zbiórek. Mimo wszystko nie udało mu się pomóc stołecznym w odniesieniu zwycięstwa. Jeżeli chodzi o negatywy, Polak chybił dwa rzuty w decydującej odsłonie, a w całym meczu popełnił także cztery straty. Bezpośrednim rywalem Gortata był czołowy środkowy w NBA, Dwight Howard. Ten uzbierał tylko cztery oczka.

Wizards tylko dwa razy w dziesięciu meczach domowych wygrali pierwszą kwartę. W środę znów przegrali ten fragment. Co więcej, przez premierowe 12 minut zdobyli tylko 17 punktów. A to najgorszy wynik w całym sezonie. - Jestem zmęczony tym, że w czasie przerwy muszę rozpalać ogień w środku tego zespołu - przyznał Randy Wittman.

Gospodarze byli w stanie odrobić 15 oczek straty i prowadzić nawet 91:85. Ostatnie słowo tego dnia należało mimo wszystko do Houston Rockets. Teksańczycy od stanu 99:99, doprowadzili do wyniku 106:101. Triumfowali ostatecznie 109:103. Nieoceniony wkład w 11. sukces drużyny miał James Harden.

Brodacz zdobył aż 42 punkty! Dorzucił do tego dziewięć zbiórek i siedem asyst. - Wielki zawodnik stanął na wysokości zadania - chwalił kolegę doświadczony Jason Terry. Ale warto podkreślić, iż nie byłoby zwycięzca Rockets również bez udziału Jeta. 38-latek trafiał kluczowe rzuty w newralgicznych momentach, zapewniając Rakietom siedem cennych punktów w ostatnim rozdaniu. Harden we wtorek uzbierał najgorsze w sezonie 10 oczek, ale następnego dnia w Verizon Center dał popis swoich umiejętności.

Czego zabrakło stołecznym? - Gdybym tylko wiedział. To coś, czego musimy się dowiedzieć - przyznał John Wall. Rozgrywający spisywał się dobrze, ale przy stanie 101:104, popełnił stratę. W sumie miał 26 punktów, dziewięć zebranych piłek i 12 kluczowych podań. Gospodarze trafili tylko 5 na 25 oddanych rzutów zza łuku. Rywale umieścili w koszu 12 prób tego typu i być może w tym elemencie trzeba upatrywać przyczyn 11. porażki Czarodziei.

Tylko cztery drużyny w Konferencji Wschodnie na tym etapie sezonu nie przekroczyły progu dziesięciu wygranych. Mowa o Philadelphia 76ers (1-21), Brooklyn Nets (6-15), Milwaukee Bucks (9-14) oraz Washington Wizards (9-11). Drużyna prowadzona przez Wittmana plasuje się na 11. miejscu. Ich następnym rywalem będą New Orleans Pelicans.

Washington Wizards - Houston Rockets 103:109 (17:30, 30:26, 36:26, 20:27)
(Wall 26, Gortat 18, Beal 15 - Harden 42, Brewer 15, Beverley 14)

#dziejesiewsporcie: nowa dyscyplina robi furorę w Japonii 

Komentarze (0)