- Pojechaliśmy do Zgorzelca po zwycięstwo. Nie ma innej drogi. Porażka bardzo skomplikuje naszą sytuację - zapowiada Jarosław Krysiewicz, opiekun Polfarmexu Kutno.
Jego zespół świetnie rozpoczął tegoroczny sezon. Kutnianie z bilansem 6:1 byli nawet przez chwilę liderem Tauron Basket Ligi. Później jednak trzy porażki z rzędu znacznie ostudziły nastroje. Polfarmex przegrał z Energą Czarnymi Słupsk, Stelmetem BC Zielona Góra i ostatnio z Treflem Sopot. Teraz sytuacja zespołu nie jest już tak dobra, jak trzy tygodnie.
- Terminarz bardzo nam sprzyjał na początku rozgrywek. Wygraliśmy sześć z siedmiu meczów i świetnie otworzyliśmy sezon. Później jednak na swojej drodze napotkaliśmy trudniejszych rywali. Mimo wszystko mocno im się postawiliśmy. Z Energą Czarnymi Słupsk zagraliśmy dobre zawody, przegrywając po nerwowej końcówce. W Zielonej Górze zaprezentowaliśmy najlepsze 25 minut w rozgrywkach, ale później Stelmet pokazał klasę i wygrał - zaznacza Krysiewicz.
Szczególnie kompromitująca była porażka w Sopocie. Zespół Jarosława Krysiewicza zdołał zdobyć zaledwie 48 punktów i z kretesem przegrał w Hali Stulecia. Kutnianie zagrali najsłabsze zawody w tym sezonie.
- Taki wynik czasami się zdarza. Tym bardziej, że cała Polska mówi o tym, że kosze w Sopocie nikomu nie sprzyjają. Nie mam pretensji do zawodników o skuteczność. Powiedziałem graczom po meczu, że nie zrealizowaliśmy założeń, szczególnie w defensywie. Gdybyśmy grali na takim poziomie w obronie jak na początku ligi, to byśmy wygrali ten mecz. Trefl nie zaskoczył nas swoją agresją. Problem w tym meczu leżał po naszej stronie. Umówmy się, sopocianie nie zagrali świetnych zawodów. Po prostu wyszarpali zwycięstwo charakterem, ambicją, wolą walki. Nam tego zabrakło - przyznaje Krysiewicz.