Dwunaste zwycięstwo Sokoła Łańcut stało się faktem. Ekipa z Podkarpacia pokonała SKK Siedlce, który mocno przeciwstawił się wiceliderowi rozgrywek. W szeregach zespołu z Łańcuta bardzo dobrze prezentował się między innymi rozgrywający Marcin Pławucki, który mimo problemów ze zdrowiem spisał się na miarę oczekiwań.
WP SportoweFakty: Spodziewaliście się aż tak trudnej przeprawy w Siedlcach? W drugiej kwarcie rywale napsuli wam sporo krwi.
Marcin Pławucki: SKK Siedlce to nieprzewidywalny zespół. Jeśli pozwolisz im się otworzyć, a to właśnie zrobiliśmy w drugiej kwarcie, to gra się z nimi naprawdę ciężko. Po przerwie powróciliśmy do naszej obrony i zatrzymaliśmy ich w sumie na 28 punktach w III i IV kwarcie.
Nie do zatrzymania był Aaron Weres. Trener zwracał wam uwagę przed meczem na tego zawodnika?
- W tamtym sezonie Aaron rzucił nam prawie 30 punktów, więc dobrze wiedzieliśmy na co go stać. Mimo tego miał swój moment w tym meczu i był głównym aktorem 30 punktowej II kwarty SKK. Jednak tak jak mówiłem po przerwie nie pozwoliliśmy mu już na zbyt wiele.
Wiem, że ostatnio zmagałeś się z chorobą. W ilu procentach byłeś gotowy na sobotni pojedynek?
- To prawda, dwa dni przed meczem rozłożyło mnie jakieś cholerstwo i spędziłem je w łóżku. Fizycznie czułem się kiepsko ale najważniejsze, że mentalnie byłem przygotowany odpowiednio do tego spotkania. To pozwoliło mi zagrać mimo choroby.
Mimo problemów zagrałeś bardzo dobry mecz. Dałeś drużynie pozytywny impuls z ławki rezerwowych. Masz chyba duże powody do radości?
- Cieszę się jak z każdego innego wygranego meczu. Czy gram dobrze czy nie to schodzi na dalszy plan. Liczy się tylko zwycięstwo.
Odpowiadasz z Krzysztofem Jakóbczykiem za kreowanie gry Max Elektro Sokoła Łańcut. Jesteś zadowolony z ilości minut, które dostajesz od trenera Kaszowskiego?
- Zawsze jest mi mało! W przypadku treningów czy minut spędzonych na parkiecie jest podobnie. Mój trener mnie zna i doskonale o tym wie.
Rozmawiałem z "Małym", który powiedział, iż możecie nawet powalczyć o finał I ligi. Potwierdzisz jego słowa?
- Myślę że "Mały" wie co mówi. Mimo wszystko to dopiero koniec pierwszej rundy, a dziennikarze uwielbiają prognozować. Ja wolę skupić się na kolejnym meczu i nie wybiegać tak daleko w przyszłość.
Przed wami ostatni mecz w 2015 roku. Rywalem Sokoła będzie Noteć Inowrocław, która w dobrym stylu pokonała ostatnio Spójnię Stargard Szczeciński. Jest to niebezpieczny zespół?
- Noteć Inowrocław do tej pory pokazała, że jest bardzo groźna na swoim terenie. Na wyjazdach odniosła dopiero jedno zwycięstwo. W naszym interesie jest, żeby w tym roku już tak pozostało.
Rozmawiał Jakub Artych