Wicelider I ligi nie zwalnia tempa. "Po przerwie nie pozwoliliśmy rywalom na wiele"

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Podopieczni Dariusza Kaszowskiego odnieśli siódme zwycięstwo z rzędu. Jednym z ojców zwycięstwa Max Elektro Sokoła Łańcut był Marcin Pławucki.

Dwunaste zwycięstwo Sokoła Łańcut stało się faktem. Ekipa z Podkarpacia pokonała SKK Siedlce, który mocno przeciwstawił się wiceliderowi rozgrywek. W szeregach zespołu z Łańcuta bardzo dobrze prezentował się między innymi rozgrywający Marcin Pławucki, który mimo problemów ze zdrowiem spisał się na miarę oczekiwań.

WP SportoweFakty: Spodziewaliście się aż tak trudnej przeprawy w Siedlcach? W drugiej kwarcie rywale napsuli wam sporo krwi.

Marcin Pławucki: SKK Siedlce to nieprzewidywalny zespół. Jeśli pozwolisz im się otworzyć, a to właśnie zrobiliśmy w drugiej kwarcie, to gra się z nimi naprawdę ciężko. Po przerwie powróciliśmy do naszej obrony i zatrzymaliśmy ich w sumie na 28 punktach w III i IV kwarcie.

Nie do zatrzymania był Aaron Weres. Trener zwracał wam uwagę przed meczem na tego zawodnika?

- W tamtym sezonie Aaron rzucił nam prawie 30 punktów, więc dobrze wiedzieliśmy na co go stać. Mimo tego miał swój moment w tym meczu i był głównym aktorem 30 punktowej II kwarty SKK. Jednak tak jak mówiłem po przerwie nie pozwoliliśmy mu już na zbyt wiele.

Wiem, że ostatnio zmagałeś się z chorobą. W ilu procentach byłeś gotowy na sobotni pojedynek?

- To prawda, dwa dni przed meczem rozłożyło mnie jakieś cholerstwo i spędziłem je w łóżku. Fizycznie czułem się kiepsko ale najważniejsze, że mentalnie byłem przygotowany odpowiednio do tego spotkania. To pozwoliło mi zagrać mimo choroby.

Marcin Pławucki zdobył 19 punktów
Marcin Pławucki zdobył 19 punktów

Mimo problemów zagrałeś bardzo dobry mecz. Dałeś drużynie pozytywny impuls z ławki rezerwowych. Masz chyba duże powody do radości?

- Cieszę się jak z każdego innego wygranego meczu. Czy gram dobrze czy nie to schodzi na dalszy plan. Liczy się tylko zwycięstwo.

Odpowiadasz z Krzysztofem Jakóbczykiem za kreowanie gry Max Elektro Sokoła Łańcut. Jesteś zadowolony z ilości minut, które dostajesz od trenera Kaszowskiego?

- Zawsze jest mi mało! W przypadku treningów czy minut spędzonych na parkiecie jest podobnie. Mój trener mnie zna i doskonale o tym wie.

Rozmawiałem z "Małym", który powiedział, iż możecie nawet powalczyć o finał I ligi. Potwierdzisz jego słowa?

- Myślę że "Mały" wie co mówi. Mimo wszystko to dopiero koniec pierwszej rundy, a dziennikarze uwielbiają prognozować. Ja wolę skupić się na kolejnym meczu i nie wybiegać tak daleko w przyszłość.

Przed wami ostatni mecz w 2015 roku. Rywalem Sokoła będzie Noteć Inowrocław, która w dobrym stylu pokonała ostatnio Spójnię Stargard Szczeciński. Jest to niebezpieczny zespół?

- Noteć Inowrocław do tej pory pokazała, że jest bardzo groźna na swoim terenie. Na wyjazdach odniosła dopiero jedno zwycięstwo. W naszym interesie jest, żeby w tym roku już tak pozostało.

Rozmawiał Jakub Artych

Komentarze (0)